wrażenie jakie ten film na mnie wywarł jest ogromne...nie znaczy to of kors, że brutalność od dziś jest moją domeną, ale że cholera....rozmyślam o tym filmie i to często....widziałam go 3 razy....w końcu mam go w swojej domowej filmotece i jestem z tego powodu niesamowice szczęśliwa...mojej radości nie umniejsza nawet fakt, że film z francuskim dubbingiem...ale nic to;)...obsada rewelacyjna...angela i ralph przede wszystkim....ścieżka dzwiękowa i ta niesamowita piosenka juliette "hardly wait"...mmm....;) a scena finałowa?;) aż odezwały się we mnie jakieś romantyczne zapędy;p film jest świetnym przykładem, że bez efektów specjalnych może powstać równie efektowne widowisko...liczy się fabuła....zarzucano temu filmowi, że jest zbyt brutalny- po prostu film dla ludzi o mocnych nerwach. przyzam, że były takie momenty, w których podskakiwałam na siedzeniu...z przejęcia, rzecz jasna;) w każdym razie...reasumując...film rewelacyjny...jeden z moich ulubionych...i to nie ze względu na ralpha, który jest moim ulubionym tworem aktorskiego świata, ale ze względu na całokształt...ten klimat, atmosfera, muzyka, gra aktorska, reżyseria...hmmm....więcej takich proszę;)