Zawsze tak jest że w człowieku budzi się przekora gdy przekonywany jest przed obejrzeniem filmu że ten jest "najlepszy". Uruchamiany jest system wykrywania rzeczy, do których można się w filmie przyczepić. A w "Edi" jest tego dużo
1. Film jest długi, często nudny i smutny
2. Film jest właściwie o niczym
3. Sporo ludzi mówi po filmie: "to jest rzeczywistość" - ja mówię "wasza, nie moja"
4. Główny bohater właściwie nie gra, robią to za niego jego filmowy przyjaciel i kumpel brata dziewczyny :)
byłbym krytykantem za 5 gr gdybym nie powiedział co jednak w/g mnie zasługuje na nagrodę w tym filmie
1. muzyka .............
ja też
Ja też się zawiodłem, mimo że na ogół idąc na rozreklamowany film staram się nastawiać jak najbardziej negatywnie, aby doznać miłego rozczarowania.
Niestety nie udało się. Jedyna scena, dla której ewentualnie warto zobaczyć ten film, to rozmowa Ediego z dzieckiem na pomoście. To jest majstersztyk, ale to za mało, żebym uznał film za dobry. Było parę świetnych ujęć, parę rewelacyjnie zagranych scen, ale to nie to. Muzyka ogólnie niezła, oprócz ,,natarczywego'' motywu otwierającego i zamykającego.
Szczęść Boże. Musze przyznać ci racje, że muzyka jest największą zaletą w tym filmie. Bardzo przypomina mi kompozycje Philipa Glassa do "Godzin" (zwłaszcza motyw kończący film) i uczucia jakie rodziły się podczas oglądania dzieła Stephena Daldry.
Pozdrawiam
Samarytanin.
NIE ZGADZAM SIE! Wydaje mie sie ze NIEKTORZY nie dorosli do obejrzenia tego wspanialego filmu. Wedlug mnie "Edi" jest bardzo wzruszajacy, zmuszajacy do refleksji... Fakt, ze jest smutny, ale jest to w koncu dramat, a to ze wyciska lzy, to jego zaleta! Nalezy tylko pogratulowac swietnej gry Panu Henrykowi Golebiewskiemu.