Freeman jak zwykle świetny, ale kreacja Timberlake'a czy LL Cool'a mnie w pewnych momentach po prostu wkurza. Fabuła średnia, chyba pisana na jakimś wątku bez ogłady. Mało w tym wszystkim emocji, więcej słabego chaosu. Spacey'a nie ocenię bo jego rola była na tyle zamknięta na pewnym obszarze, że ani mnie nie zachwycił, ani nie popełnił większej gafy.
Oceniłem na piatkę, za średnią fabułę i nudnawe fragmenty.
Dopisałbym jeszcze bagażnik pełen broni i bezsensowną strzelaninę w końcówce ,miałem nadzieję że autorom filmu chodzi o coś więcej , jakiś rodzaj przestrogi przed państwem policyjnym i tępieniem " czwartej władzy ' . Z czasem okazało się , że bardziej pasowało im kino klasy B ze sztampowymi postaciami , aż szkoda gry Freemana i Spaycey'a ...
No ta strzelanina, była calkiem nie dziwna?
Oddział specjalny F.R.A.T. czyli cos na rodzaj S.W.A.T., 50 typa walczy z jednym gosciem, ktory ich rozwala. Troche nierealne.
Chyba już wszystko na temat filmu zostało powiedziane. To po prostu rasowy średniak z bardzo mocną obsadą, zresztą gdyby nie ona to była by tragedia.
A co do Justina, to jak się tak zastanowię to on ma chyba pecha do grania w mało ambitnych filmach (w wchodzącym teraz do kin "Ślepym trafie" też ma do czynienia z korupcja, i też z tego powodu dostaje po ryjku, i też scenariusz jest nie najwyższych lotów, że tak to delikatnie nazwę). Ktoś chyba mu tam źle doradza dobór tych filmów.
Ps. No tak miotacz ognia faktycznie był trochę przesadą:)