Jakie tam giallo! Tak naprawdę, to więcej wspólnego z gialli ma tu plakat "The Rape Killer" niż sam film. Fabuła toczy się wokół męża, który wynajmuje seryjnego zabójcę-gwałciciela, żeby pozbyć się swojej żony (ze względu na jej testament). Mordercę znamy od początku i sposób jego przedstawiania nie ma nic wspólnego z tym z filmów giallo (no może tyle, że czasem nosi on czarne rękawiczki - ale reżyser nie fetyszyzuje ich, co często robili Włosi). Detektywa-amatora tu nie ma, są za to policjanci, którzy dosyć dziwnie prowadzą śledztwo (może to zamierzona krytyka policji?). Wszystkie zabójstwa są albo poza ekranem, albo i tak nie robią wrażenia bo morderca używa broni palnej. Ogólnie taki to sobie thriller. Kompletnie nic specjalnego.