Przy takim Egzorcyście czy Sinisterze, wypada co najmniej słabo.
Poza niektórymi scenami ( m.in akcja z księżulkiem) nie straszy w ogóle.
Owszem, bo to nie horror, tylko dramat sądowy. I twórcy tego filmu nie mieli zamiaru przedstawiać opętania jako realnego, tylko przedstawić historię sprawy księdza oskarżonego o spowodowanie śmierci chorej psychicznie i zarazem bardzo pobożnej dziewczyny, której wydawało się, że jest nękana przez demony i opętana.
O nie, nie wydawało jej się. Ewidentnie film przedstawił nam, że opętanie jest "prawdziwą" wersją. Pani adwokat przechodzi przemianę, prokurator to buc, który nawet kpi sobie z księdza. W ogóle nie ma w filmie dylematu, która wersja jest prawdziwa.