W którejś z poprzednich dyskusji ktoś napisał moim zdaniem bardzo trafne
spostrzeżenie:
"Eksperyment" zamiast przypominać tzw. Stanfordzki Eksperyment Więzienny,
przypomina Big Brothera dla psycholi."
W pewnym momencie dokładnie o tym samym pomyślałam. Np, gdy Brody (Travis)
został zamknięty w betonowej 'izolatce', gdzie oczywiście była kamera.
Sądzę, że wiele motywów zostało pokazane w sposób bardzo przejaskrawiony.
Przyznam, film wywołuje mocne emocje. Ale mi nie sposób było w kilku
momentach
pomyśleć: ' Tak, oto typowe, holywoodzkie kino - gdzie widz musi dostać fastfooda,
a
więc materiał łatwo przyswajalny, a nie taki który pozostanie mu dłużej w pamięci.
Inna scena, która wydała mi się szczególnie irytująca, to gdy strażnik (jaracz-
seksoholik psychopata) chciał wykorzystać seksualnie więźnia. Bo cóż za wspaniały
zbieg okolicznosci! Nagle, akurat w tym momencie gdy ma dojść do gwałtu,
niespodziewanie Travis uwalnia się z betonowego walca i trafia dokładnie tam
gdzie
trzeba, aby go uratować.
A jednak mimo to, choć z pewnym niesmakiem, muszę przyznać, że film
obejrzałam
do końca z zaciekawieniem. Tak jak bym zjadła hamburgera - wiem, że to co jem
nie
ma zbyt wielkich wartości odżywczych, ale mimo to jem to i w jakimś sensie mi się
to
podoba. Słyszałam, że niemiecka wersja tego filmu jest o wiele lepsza. Czy to
prawda?