Odnoszę wrażenie że ci co narzekają na ten film już dawno przestali czuć prawdziwą magię świąt. Nie mówię o wierzeniu w Świętego Mikołaja i magiczne elfy tylko w najważniejszy aspekt a mianowicie czas z rodziną.
Ja mam w ogóle wrażenie,że ten film jest o poszukiwaniu utraconej wiary. Choć ciężko jest zobrazować walkę o wiarę,toteż nie do końca przekonuje mnie,dlaczego chłopak na placu Mikołaja nagle "uwierzył". Czy to pod wpływem zobaczenia SW. Mikołaja?