Nie wiem jak wam, ale mi te momenty jak dziadek gra na pianinie/fortepianie przypominają jakiś inny film...Myślałam o Malowanym Welonie, ale to jednak nie było to. A Wam jak się wydaje?
Przede wszystkim zauważyłem zero pasji przy tej muzyce. Film naprawdę niezły, ale Kingsley mógł się trochę bardziej postarać, że gra na fortepianie - bo ewidentnie nie grał. Poza tym jednym niedociągnięciem - naprawdę świetne kino.
Mi się wydało logiczne, że skoro jest profesorem literatury to nie będzie grał jak Rafał Blechacz.
Słusznie fragmenty muzyczne przypominały Ci Malowany Welon - tam też
wykorzystano twórczość Erika Satie.