Jestem świeżo po obejrzeniu Elegii. Sięgnęłam po nią, bo uwielbiam Penelopę w każdej postaci, ale...tu jednak okazała się drugoplanowa, bo pierwszoplanowe było przemijanie.Zabił mnie ten film. Rozłożył na cząstki elementarne i wyjadł wszystko ze środka. Nie widziałam tam problematyki społecznej czy erotycznej relacji starszego pana z atrakcyjną studentką tylko... Studium przemijania. Ciała. Życia. Pewności siebie.Ech...Idę.