w trakcie oglądania filmu, w scenach łóżkowych myślałam, że pobiegnę po wiaderko by zwrócić wszystko co zjadłam w przeciągu tygodnia i żeby nie Erik Satie, który jest jednym z moich ulubionych kompozytorów, który robił za ścieżke dźwiękową nie oglądałabym tych momentów w ogóle, a tak przynajmniej z jednym przymrużonym okiem :) z początku wydawało mi sie, że ten facet jest zwykłym obleśnym erotomanem, ale z czasem, rozwojem akcji ten dziadek stał sie obleśnie uroczy.
Film podobał mi się, pokazuje jak przewrotne moze być życie i, że śmieje się nam prosto w twarz. nakłania do myślenia, przynajmniej mnie, szczególnie ten moment kiedy okazuje się, że dziewczyna ma raka i siedzą na kanapie, a ona zaczyna wymieniać wszystkie swoje zmarnowane chwile, które mogła poświęcić na coś bardziej pożytecznego.
film budzi mieszane uczucia, wydaje mi się, ze to przez wzgląd na wybór partnera tej młodej kobiety.