Pomysł na film okazał sie niezły i takiego filmu oczekiwałem przed obejrzeniem ale niestety to był kolejny film z cyklu science-fiction połączony z sensacyjnym.
Po pierwsze tytuł jest cholernie mylący bo w filmie jest tylko jeden robot-android a nie kilku jak sugeruje tytuł "Eliminatorzy".
W filmie główna role odgrywa android - pół człowiek, pół robot. Gdy był jeszcze człowiekiem, podczas jednej akcji w samolocie rozbił sie i zginał. Wtedy pewien naukowiec przerobił
Właśnie ten android jest wykorzystywany przez pewnego szalonego naukowca, który wysyła go do odległych czasów aby przynosił mu stare drogocenne pamiątki z czasów starożytnych. Jednak android buntuje sie i prosi o pomoc jedna kobietę, specjalistkę od robotów. Wtedy wyruszają do dżungli aby odnaleźć rozbity samolot którym rozbił sie John. Na miejscu wynajmują przewodnika Harry'ego Fontana - dosyć charakterystyczna rola Andrewa Prine'a. W podroży przeszkadza im baba-chłop i inni rozbójnicy z baru gdzie poznali przewodnika. Przeszkadza im tez wysłannicy szalonego naukowca a wśród nich Peter Schrum - czyli grubas znany z "Terminatora 2" gdzie Arnold zabrał mu strzelbę i okulary ;)
Razem przedzierają sie przez dżunglę ale wpadają w pułapkę kanibali (a to już dopiero było komiczne). Gdy już są bez szans nagle pojawia sie tajemniczy ninja i pomaga im sie uwolnić. Wtedy razem idą zniszczyć szalonego naukowca.
Ogólnie niektóre momenty śmieszyły ale jak na film science fiction to było bardzo dobrze. Efekty specjalne tez były niczego sobie, chociażby pojazd na gąsienicach, na którym poruszał sie android na samym początku filmu. Zakończenie było idiotyczne, ale film i tak nie był idealny.
Ogólnie można obejrzeć, chociaż spodoba sie jak zwykle tylko sympatykom takich kiczowatych produkcji.