Nasza kochana pandemia popsuła mi radość z oglądania o 1 punkcik, bo film uznałem przez ten pryzmat za typowo-amerykańsko-naiwny, ale to też były czasy odpowiednie dla tej naiwności. Niemniej jednak, nawet po niemal ćwierćwieczu podnosi ciśnienie, żołądek, i trzyma w napięciu do ostatnich minut. Scenę z wirusem lecącym po sali kinowej pamiętam do teraz i - nie ukrywam - nauczyła mnie ona, jako małego chłopca, pamiętać o zasłanianiu ust i nosa przy kichaniu lub kaszlu.