Film obejrzałem raz i tyle. Nie powrócę do niego. Fanem Marvela jestem aczkolwiek w tym przypadku się tego lekko wstydzę. Po Shang Chi lekko ziewałem, Black Widow okej, ale jakoś nie poczułem się do dalszego zachwytu nad produkcją. Eternalsi wydawali mi się czymś świeżym i nowym, ale motywy przedstawione w filmie kompletnie do mnie nie trafiły, aczkolwiek widzę zalążek na drugą solidniejszą część. Tyle w tym temacie. Nie chcę się rozczulać nad tym filmem bo jednym słowem dla mnie to przeciętniak. Aleee...
Mam kilka pytań do większych znawców niż ja.
Szkoda mi postaci Gilgamesha, ubolewam strasznie, bo od samego początku bardzo się przywiązałem do niego. Czy ktoś mi wyjaśnij jak mógł zgnieść gołymi rękami gorącą patelnie? To scena gdzie był z Theną na pustkowiu.
Chyba że patelnia leżała dłużej w piecu i po prostu była zimna.
Druga sprawa, to scena po napisach z Wittmanem, o co tam chodzi?
Pozdrawiam