Piękny film, pełen nostalgii dzieciństwa, ale i gorzkich przebudzeń młodości.
Siła tego filmu tkwi w tym, że reżyser opowiada swoją własną historię - dlatego naznaczona jest takim ładunkiem emocji, uczuć i wspomnień. I my to czujemy. Bohater filmu to Guiga, któremu towarzyszymy od dzieciństwa do dorosłości, dzieląc jego lęki, marzenia, drepcząc z nim znanymi i mniej znanymi uliczkami miasta Salwador w Brazylii. Spotykamy jego rodzinę, sąsiadów, kolegów, czujemy bijące serce przy pierwszych doświadczeniach seksualnych oraz niepokój przy dręczących go pytaniach oraz doświadczeniach politycznych przemian.
Dziecięce lęki religijne ustępują miejsca poszukiwaniom czegoś nowego i wielkiego, co jednak niekoniecznie pomaga zbudować siebie jako osobę. Ale na tym polega dorastanie, że wybieramy wiele dróg, by w końcu po wielu wewnętrznych pęknięciach i ekstazach przebudzić się z narkotycznych oparów do normalnego życia. Ono też ma swój smak.
I o tym smaku życia jest ten film.