Czy nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na ratowanie ludzi, dofinansowanie drogich lekarstw, które
potrzebują dzieci cierpiące na ciężkie choroby? Po obejrzeniu tego filmu znalazłem odpowiedź.
Selekcja. In vitro daje możliwość selekcji. Chore społeczeństwo nie dostanie od państwa pomocy
co równa się z ich powolną śmiercią. In vitro to nic innego jak eugenika. Wyhodujmy sobie
społeczeństwo. Problem z niechcianymi zarodkami? Można hodować ludzi na przeszczepy.
Niewiarygodne? Kiedyś nie wierzono że Niemcy mordują ludzi na skalę masową w obozach
koncentracyjnych.
Prawda. Ale często też tak jest, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Za in vitro idą ogromne pieniądze firm farmaceutycznych. Mało osób wie, że istnieje coś takiego jak naprotechnologia, która jest 2 RAZY SKUTECZNIEJSZA od in vitro, które jest niehumanitarne, ale nie idą za tym pieniądze wielkich firm. Przecież te malutkie zarodeczki, które są odrzucone przez lekarzy, to Ludzie. Zamrożeni, wylani do zlewu, przeznaczeni do testów, przerobieni na leki przeciwzmarszczkowe itd. Wielu sądzi, że nimi nie są. Dlaczego nie? Więc kiedy się zaczyna ludzkie życie, jak nie w chwili poczęcia? Nawet tego pod mikroskopem.
Kłamstwo. Przede wszystkim Naprotechnologia nie może być "2 razy skuteczniejsza" gdyż jak pisze profesor Jerzy Radwan: "Termin naprotechnologia jest nieporozumieniem, to przecież zwykłe postępowanie diagnostyczno-terapeutyczne, które my, lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności, stosujemy u par chcących zajść w ciążę. [...] Nazywanie powszechnie dostępnych metod stosowanych od kilkudziesięciu lat rewolucyjną metodą leczenia niepłodności to hipokryzja". Naprotechnologia nie leczy bezpłodności w przeciwieństwie do in vitro, które czasami leczy niepłodność.
W moim odczuciu, ten "malutki zarodeczek" to, owszem, jakiś potencjał - lecz jeszcze daleko nie człowiek. A że jest to jakaś forma życia? Czemu nie, można się z tym zgodzić. Ale czy jest to forma życia, wymagająca jakiejś wyjątkowej atencji? Dla mnie nie, ja tak tego nie czuję.
Gdyby jeszcze za stosunkiem do tych zarodeczków stała jakaś szczególna wrażliwość - wyrażająca się w podwyższonym poziomie wrażliwości w ogóle: na los człowieka, na los każdej innej żywej istoty. Ale nie wygląda na to. Stoi za tym nie wrażliwość, a jakaś ideologia. Ta sama ideologia, która - mówiąc w skrócie - nie wzbrania się przed Wigilią wyłupiać oczy i wyrywać skrzela bezbronnym karpiom.
Nie - do mnie to nie przemawia.
Człowiek to istota myśląca. Zarodek nie myśli, więc nie jest człowiekiem.
Nie rozumiem czemu ludzie robią takie wielkie halo wokół siebie, a cierpiące zwierzęta i rośliny ma gdzieś. Człowiek już postawił siebie na piedestale, więc praktycznie każdy z Nas jest propagatorem eugeniki. Jestem stanowczo przeciwna twierdzeniu, że człowiek jest najważniejszy. Ludzie są jak wirus i niszczą wszystko wokół siebie. Niszczymy naszych współbraci - zwierzęta i rośliny. Nikt się nie przejmuje, że nasza Matka Ziemia umiera. Człowiek nie ma prawa istnieć, nie zalogujemy na to.
takie prawo natury silniejszy niszczy słabszego
kłopot w tym, że stosując się do tej zasady, człowiek zniszczy ekosystem
Więc, jeśli jesteśmy istotami silniejszymi, wybitnymi to powinniśmy zadbać o słabszych, a nie ich niszczyć. Nie jestem osobą wierzącą, ale pamiętam, że w Raju Bóg dał Nam zwierzęta i rośliny pod opiekę. Za 30 lat nie będzie lwów, tygrysów, słoni, zebr itp., a w National Geographic puszczają krótkometrażówki ukazujące piękno przyrody - nóż się w kieszeni otwiera. Przez właśnie takie filmiki ludzie myślą, że tak to wszystko wygląda, tymczasem większość lasów jest wyciętych, a na oceanie pływa śmieciowy kontynent.