Byłem wczoraj. To nadal blockbuster made in USA, ale jeden z lepszych. Scenariusz jest do bólu przewidywalny, ale nie przeszkadza to w odbiorze filmu.
Dobrze zagrany, nieźle nakręcony i oczywiście genialnie dopieszczony pod kątem animacji komputerowej. Pierwsza część podobała mi się bardziej, jednakże tą również BARDZO polecam. Do kina marsz !! :-)
Jeżeli podobała Ci się pierwsza część to na tej tez będziesz się dobrze bawił :-)
Pierwsza część jest chyba najlepszym odnośnikiem. Znam osoby, którym Geneza się podobała, oraz takich, którzy uznali film za straszne dno. Ci, którym podeszła fabuła z pierwszej części filmy, lub poruszyła historia Cezara powinni być usatysfakcjonowani ze Zmierzchu...ekhm, Ewolucji planety Małp.
Dokładnie, osoby którym pierwsza część nie podeszła nawet nie mają po co iść do kina.
"Scenariusz jest do bólu przewidywalny" to zdanie mnie niesamowicie rozbawiło :) ... zwłaszcza, że mowa tu o preguelu.
Oj, chodziło mi o to , że oglądając film wiesz dokładnie jaki skutek będzie każdej decyzji jego bohaterów i co się za chwilę wydarzy :-) Nie chodziło mi o całościowy scenariusz, bo tu masz kompletną rację, że zakończenie jest znane od 1968 r :-)
Jakim prequelu? O czym ty mówisz?
Skąd wiesz, że ten film ma jakiekolwiek odniesienia do serii z przed lat?
To reboot. Wszystko może się zdarzyć
Ściślej rzecz ujmując "Dawn of the Planet of the Apes" jest sequelem "Rise of the Planet of the Apes", który patrząc przez pryzmat teorii filmowej jest rebootem ze względu na fakt, że zapoczątkowuje on nową serię filmową, czerpiąc z poprzednich filmów. Nie był on jednak remakiem, bo nie powielał założeń bazowego filmu, a pokazywał coś całkiem nowego. Cała nowa seria pokazuje nam początki "Planety Małp", a więc wydarzenia sprzed tych znanych nam z filmów starszych. Nowa seria stanowi więc prequel starej, bo bezpośrednio nawiązuje do całej historii, a nie tylko zapożycza pewne fakty. Typowe rebooty to chociażby filmy o "Hulku", gdzie poza główną postacią, są one z sobą nijak powiązane. W przypadku "Dawn of the Planet of the Apes" możemy mówić o reboot'cie jako jako kontynuacji całkiem nowej serii, sequelu jako kontynuacji "Rise of the Planet of the Apes" i prequelu jako wstępie do starej serii. Typowym rebootem była natomiast "Planeta Małp" z 2001 Tima Burtona.
W każdym bądź razie wątek "przewidywalności w scenariuszu" został już rozwiązany, każdy zresztą widzi czego się tyczył. Każdy wie ( każdy kto zna uniwersum "Planety małp") jak to wszystko się skończy. Nie widzę więc powodów do dywagacji na temat terminologii określającej przynależność filmu.
Jeśli coś jest rebootem, to nie może być jednocześnie sequelem tego samego.
Wydarzenia z nowej serii nie odnoszą się w żaden sposób do starej serii. A więc nie wiadomo jak się to wszystko skończy.
Stara seria z lat 70' zaczyna się powrotem statku kosmicznego z misji międzygwiezdnej. Jak to się niby ma do nowej serii? Trzeba by naprawdę nieźle nawywijać aby to do siebie dopasować. Straszna durnota by z tego wyszła.
Widzę, że nie czytasz ze zrozumieniem. Poza tym jeśli ktoś oglądał oba nowe filmy uważnie, mógł dostrzec masę nawiązań do wydarzeń ze starych części "Planety małp" (że już o tytułach "Geneza" , "Ewolucja" nie wspomnę). Statek, który "się zgubił" i ląduje na planecie małp w starym filmie, to ten sam o którym mowa w wiadomościach z " "Rise of the Planet of the Apes", to najbardziej prozaiczny przykład. Nie zgadzasz się z tym, ok twoje zdanie. Ja pozostaje przy swoim i nie widzę powodów do dalszej dyskusji.