Mam przeczucie, że większość ludzi wyjdzie z seansu myśląc sztampowo: "Tworzenie sztucznej inteligencji jest niemoralne" oraz "Google nas szpieguje i bawi się w boga". Moim zdaniem natomiast film dużo lepiej pokazuje naiwność ludzką w kontakcie z potencjalną sztuczną inteligencją. Co więcej, obnaża tym samym prawdę o tym jak słabym i podatnym na manipulację konstruktem jest ludzka moralność. Podejrzewam, że celem twórców filmu było pokazanie problemów jakie rodzą się wraz ze stworzeniem sztucznej inteligencji i samoświadomego bytu nie-ludzkiego. Myślę, że patrzenie na AI przez pryzmat naszej moralności wprowadza błąd do racjonalnych rozważań wszystkich potencjalnych 'za' i 'przeciw'. Tymczasem patrząc przez pryzmat sztucznej inteligencji pokazanej w filmie na gatunek ludzki - możemy się czegoś o sobie nauczyć. To chyba najbardziej podobało mi się w tym mimo wszystko przewidywalnym filmie. Nie ma tu nic odkrywczego poza szansą na chłodne spojrzenie na to jak emocje są zarówno kwintesencja naszego życia jak i naszą największą kulą u nogi.
No i gdzie to przesłanie? Co do reszty to myślę, że trzeba rozdzielić sztuczną inteligencję od sztucznej samoświadomości. To pierwsze jest według mnie możliwe, za to to drugie już nie. Sztuczna inteligencja nigdy nie będzie miała świadomości, własnego ego.