Do twórców filmu mam jednak pretensje, że surrealistyczne zapętlenie rzeczywistości godne najgorszego koszmaru sprowadzili do łatwej do ogarnięcia wewnętrznej walki głównego bohatera z nowym wyzwaniem, jakie postawiło mu życie. Może musieli przepracować własne schizy. Młody chłopak jadąc metrem dowiaduje się, że jego dziewczyna jest w ciąży. Następujące potem zagubienie w korytarzu metra ma już tylko symbolizować jego zagubienie w nowej sytuacji i strach przed byciem ojcem, do czego absolutnie nie jest gotów. Aż w końcu, po kilku rundach kręcenia się w kółko, już nagle jest. Trochę płytkie. W ten sposób można robić kolejne części w nieskończoność, za każdym razem wrzucając do magicznego korytarza stacji metra kolejnego delikwenta z nierozwiązanym problemem, z którym będzie błądził tak długo, aż złapie rozkminkę. Co następne - pierwszy dzień w nowej pracy? Film można pochwalić za scenografię świetnie oddająca nastrój z gry (oprócz tych paczkomatów i kabiny foto za zakrętem - w sumie nie wiadomo po co), ale szkoda, że pominięto kilka naprawdę psychodelicznych anomalii pojawiających się w grze. Ogólnie mimo wszystko film oceniam pozytywnie, zwłaszcza za świetną scenę z początku, gdy główny bohater idąc i rozmawiając przez telefon nagle znajduje się w zupełnie opustoszałym korytarzu. Scena jak z moich koszmarów. No i pomimo moich gorzkich żali przyznaję, że film wyróżnia się bardzo korzystnie na tle tych wszystkich platformowych śmieci. Na pewno polecam do obejrzenia, rzecz w tym że gra jest wybitna, a twórcom filmu trochę zabrakło odwagi, żeby pójść na całość.