Steve Martin mo tu pora udanych skeczy, ale to trocha za mało, jak na wartościowy film. Typowo, bezbarwno familijno produkcja niystety...
No, ale familijne filmiki tez fajne są, a Steve Martin to jeden z moich ulubionych aktorów :)
Coś w tym jest, bo chyba bez Martina film był by nie wiele warty. Trzeba jeszcze wspomnieć o Eugene Levy , który choć jakoś szczególnie się nie popisał to jest ciekawym dodatkiem. Choć film mi nie przypadł do gustu to myślę że jest masa osób którym się spodoba, co zresztą można zaobserwować po wypowiedziach na jego temat tutaj, przeważnie składających się z 5-7 słów. No ale cóż jaki film taka dyskusja...:)