Kiedy usłyszałem, że Steven Spielberg - gość, który stworzył E.T., Park Jurajski oraz wymyślił razem z Lucasem postać Indiany Jonesa - wypuszcza nowy film, który zgarnął masę nominacji do oscarów i złotych globów, to stało się dla mnie oczywiste, że muszę go zobaczyć. No i nie zawiodłem się. To naprawdę piękno dzieło kinematografii. Od dziecka byłem wielkim kinomanem, który garściami chłonął wszelakie animacje Disney'a, Pixara, Dreamworksa, a także filmy przygodowe jak Gwiezdne Wojny, Indiana Jones czy Powrót do Przyszłości. Kino miało na mnie ogromny wpływ i o tym właśnie opowiadają "Fabelmanowie" - o tym jak ono nas inspiruje, jak daje nam natchnienie, motywuje do działania... Bo kto za dzieciaka wracając z seansu kinowego nie próbował odtworzyć sceny, która najbardziej zapadła mu w pamięci, za pomocą zabawek? Kto nigdy nie chciał zostać reżyserem i dzielić się ze światem swoją twórczością? Oczywiście to nie wszystko, co oferuje najnowsze dzieło Spielberga, ale ten wątek najbardziej mnie poruszył. Szkoda tylko, że nie zyskał tak dużej popularności, na jaką sobie zasłużył, a tym bardziej, że nie udało mu się zdobyć żadnego oscara, ale mniejsza o to, co myślą tam w Hollywoodzie - dla mnie "Fabelmanowie" to najlepszy film 2022 roku i na pewno pozostanie on w mojej pamięci jako jeden z moich ulubionych filmów w ogóle.