Spokojnie.To może być kłamstwo lub to jego kuzyn.

Też mi się widzi, że to tylko blef ;)
Wątek Nagini na pewno się rozwinie, po coś będą te kolejne trzy części. Jak dla mnie całkiem niezły wstęp do dalszej historii, jednak mam wrażenie, że pierwszej części mogłoby w ogóle nie być. Zbrodnie Grindelwalda znacznie bardziej mi się podobały, jednak widać, iż to dopiero one stanowią podstawę dla kolejnych filmów serii, w przeciwieństwie do poprzedniej części, która opowiadała o zwierzętach i ledwo liznęła wątek Grindelwalda i Creedence'a.
W mojej skromnej opinii jest nadzieja. Jest mrocznie i to mi się podoba najbardziej.
Depp wreszcie kreuje dobrą postać. Naprawdę zaczynałem już wątpić w zdolności tego aktora. Zaś Gellert okazuje się prawdziwym i sprytnym przywódcą, w przeciwieństwie do gościa bez nosa, znającego tylko jedno zaklęcie...
Co do nieścisłości, zaiste jest problem w datach, lecz przyznam, iż fanem książki nie jestem, więc kłócić się specjalnie nie będę. Jednak z tego co wiem, McGonagall jeszcze się nie urodziła w czasach dzieciństwa głównego bohatera, więc jakim sposobem być już profesorem w Hogwarcie (no chyba, że to jej matka).

Mam szczerą nadzieję, taki blef byłby piękny! Racja, pierwsza część jest trochę od czapy. Mimo tego warto było nacieszyć oczy pięknymi zwierzętami i Jacobem, który skradł moje serce ;) Co do Deppa, nie był on nigdy moim ulubionym aktorem, ale podziwiałam jego zdolności i sposób, w jaki kreuje swoje mroczne postaci, ale trzeba przyznać, że przestał zaskakiwać. I w przypadku Grindelwalda jestem pod ogromnym wrażeniem, bo mam nadzieję, że w końcu przestanie być tym Deppem znanym nam od lat. I tutaj również przyznam rację, Gellert jest fantastycznym przywódcą z charyzmą i może porwać tłumy. Szczerze przyznam, że Ezra Miller również zaskoczył mnie mile w tej części i oby tak dalej.

Dokładnie :) Oby nie zmienili kierunku :)
Ezra fakt, spisał się :) jego postać też się staje coraz ciekawsza. Przy tym filmie miałem jedną solidną obawę w trakcie oglądania. W momencie, gdy jest opowiada cała ta historia dziecka Lestrange (to mógłby być jedyny solidny absurd w tym filmie), to już myślałem, że sam jej koniec wpadnie Kylo Ren z tą swoją płaczliwą miną by mu powiedzieć "Jesteś nikim". Na całe szczęście, tak się nie stało, chociaż było blisko. Strasznie mi się ten wątek skojarzył z Rey i jej historią z Ostatniego Jedi, ale chwała twórcom, że nie spartolili tego tak, jak twórcy tego wspaniałego filmu sprzed roku.

Właśnie spróbowałam to sobie wyobrazić. Ale masz rację, coś w tym było :) Po tej scenie w krypcie przez chwilę miałam mętlik i się zastanawiałam co tu się właśnie stało. To właśnie cenię filmach, elementy zaskoczenia. Choć wydawało mi się mało prawdopodobne by Credence miał być zaginionym bratem Lety. Swoją drogą, Zoe Kravitz moim zdaniem też należą się brawa, bardzo mi się podobała w scenie rozmowy z Dumbledorem. Uważam, że historia Lety jest ciekawa jako niezrozumianego przez rówieśników dziecka (mimo tego, że w samym uniwersum tych historii jest kilka), ale też jako dręczoną wyrzutami sumienia osobę. Myślę, że została dobrze ukazana, choć strasznie mi żal, że w następnych częściach jej prawdopodobnie nie zobaczymy.

Zgadzam się, wielka szkoda, ze to już koniec jej historii. Swoją drogą tez świetny pomysł na jej ostatnie słowa skierowane do braci, nieświadomych do którego z nich to mówiła.
A co do Kowalskiego, ciekawe jak.jego losy i jego ukochanej się potoczą w kolejnych częściach. Znów szerokie pole do popisu mają twórcy.

Prawda, choć nie darzę Queenie dużą sympatią, jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie. Pozostaje czekać z niecierpliwością :)

Yup :)