Serio wszystkie postacie były spoko, tylko ta jedna mnie zawiodła. Serio jak ona mogła się poddać Grindelwald’owi? W pierwszej części była fajna, lubiłam ją. Teraz już za nią nie przepadam
Grindelwald nie był jakimś tam zbirem jak Voldemort. Bardziej podchodził mi pod przywódcę sekty. Charyzmatyczny, mówiący o miłości, opowiadający o świecie, w którym czarodzieje nie boją się być sobą. Nic dziwnego, że zawrócił Queenie w głowie swoimi ideami. Przecież ona tylko chciała kochać Jacoba, co w jej kraju nie było nawet legalne.