Może mam staroświeckie podejście do filmów, ale wolę, kiedy film (nawet o magii!) budowany jest bardziej na klimacie i napięciu (kadrowanie, scenografia, charakteryzacja, prowadzenie kamery, dźwięk, charakteryzacja, światło, color grading) niż na przekombinowanych scenach CGI. Nie mówiąc o tym, że takie filmy "ładniej" się starzeją, po kilku latach można wrócić do nich bez zażenowania i poczucia, że się ogląda kicz. Mam wrażenie, że strasznie zachłyśnięto się CGI, chociaż to, co się przy pomocy tej technologii robi, nie jest jeszcze ani śliczne, ani nie wtapia się w całość filmu, bo nie raz widać tę sztuczność. Ciekawa jestem, czy są tu osoby myśląca tak jak ja.
(Dodam tylko, że scena przy użyciu CGI z wizjami II wojny i wybuchu bomby atomowej była MEGA.)