Już po samym fakcie, że film miał ekranizować dopiero DRUGĄ część książkowej opowieści nie spodziewałam się wybitnego filmu. Jednak twórcy bardzo mnie zaskoczyli, gdyż w najgorszych koszmarach nie spodziewałam się takiej nędzy kinowej. Fabuła katastrofalnie odbiega od literackiego pierwowzoru, robiąc z inteligentnej, świeżej i odkrywczej historii Kosika jakąś groteskową farsę, która wygląda bardziej jak pastisz, a nie ekranizacja. Aktorzy grają jak poruszane sznurkami manekiny, bez uczuć, mimiki, minimum talentu, inną sprawą, że są kompletnie źle dobrani i niepasujący do swoich ról. O efektach specjalnych nawet nie warto wspominać, początkowa roślinka mówi sama za siebie. Czy mając tak rewelacyjną podstawę książkową, jaką jest literatura Kosika, twórcy musieli zrobić wszystko, żeby ją zniszczyć?