z cyklu much ado about nothing, but everything for keep him alive..
dosłownie, co było siłą dopełniającą wizerunek demiurga w Drugiej Stronie Wiatru wellesa oraz - powiedzmy, trochę z innej mańki - czystą rozkoszą dłubania przy wizerunku chinaskiego w niedawno wypuszczonym You Never Had It tu woła o pomstę do najwyższego nieba domagając się jak najrychlejszego zapomnienia.. miast anarchizmu - archaizm, miast wolności twórczej - rakotwórcze rozwolnienie.. dobrze, trochę przesadzam, niemniej niektórych rzeczy zapisanych w brudnopisie może po prostu nie powinno się wydawać, odłożone ad acta niechaj szczezną w archiwach, ewentualnie muzeach..
tym bardziej, iż sama w sobie rzecz, o której film ów opowiada to zaledwie odpadki, odpryski, trociny, jakieś pomniejsze kawałki przynależne większej całości przeznaczonej na użytek zagraniczny (w tym wypadku rynek amerykański - mowa o dostępnym za darmo na vimeo Notatniku felliniego wokół którego nasz dokument oscyluje), których i tak nikt nie obejrzy, bo i po co?
Zgoda, wszystko zgoda, ale jest w tym wszystkim jakaś wartość - Fede przyznaje się, że jest klaunem. Późno, bo późno, ale nareszcie ("Dla mnie tv to kolejny sposób na robienie kina").
cazzo merda, chciałbym się z tobą pokłócić, ale nie mogę - w ogóle nie pomnę ani tego filmu, ani komentarza. fuga psychogenna, amnezja, a może klasyczny mechanizm wyparcia. może zachowajmy siły na Fellini of the Spirits?;)
a widziałeś już może najnowszy film innaritu? to czysta fellineska, tam podczas rozmowy z taksówkarzem pada bardzo fajna kwestia - it's a docufiction, antonio, if you don't know how to play around you don't deserve to be taken seriously - kwestia myślę taka, pod którą bozo the claun federico na pewno by się podpisał.
No, FeFe słynął z bon-motów.
Mój ulubiony to:
"Za każdym razem, gdy inny człowiek stara mi się uzmysłowić, że homoseksualizm jest dewiacją, przypominam mu jak bardzo śmierdzi cipa".
~
Federico Fellini, 1964
:-)
A potem jak gdyby nigdy nic kręcił z najbardziej chyba kobiecą włoską aktorką, Anną Falchi:-)
Anna Falchi
https://www.youtube.com/watch?v=3juMPT8SIO0
https://www.youtube.com/watch?v=GJ6daVZsmYA
tam mnie proszą o zalogowanie się celem potwierdzenia swojego wieku, a w komentarzach stoi bellissima tracia, to ja nie wiem czy nie pozostawić zawartości tego potędze własnej wyobraźni..
Polecam zatem film z bujną Włoszką:
https://www.filmweb.pl/film/O+mi%C5%82o%C5%9Bci+i+%C5%9Bmierci-1994-34739
Anna Falchi w pełnej krasie!
FeFe wiedział, co dobre:-)
przybyłem, zobaczyłem, ale coś mi tu nie haluje. ta cudownej piękności pani jest za mało wypełniona kobiecością, że tak powiem. to jakiś wyjątek chyba na podtłuściałym horyzoncie zdarzeń w cinecitta - o ile mnie pamięć nie myli maestro federico gustował w nieco bardziej pulchnawych damach..
toć chudzinka pod tym linkiem z pociągiem który tam wyżej posyłasz - mniej człowiek-gruszka, bardziej człowiek-szparag;)
no, powiedzmy, że jakąśtam walkę z bezwzględnie okrutnymi prawami grawitacji musiała waćpanna stoczyć - nie jest to wprawdzie walka tej miary, co pandora peaks z ostatniego filmu russa meyera pod takim właśnie tytułem, że o Deadly Weapons (polskie tłumaczenie tytułu Rewolwer i Melony) pani doris wishman nie wspomnę (choć właśnie wspomniałem), ale powiedzmy..
niejaki al bundy byłby wniebowzięty;)
to co, ty Rewolwer i Melony, ja O Miłości i Śmierci i wymieniamy się kurtkami, ewentualnie spostrzeżeniami?;)