Ten film jest zwyczajnie kiczowaty. Turecka superprodukcja idzie po najmniejszej linii oporu. Postacie plaskie, cala opowiesc jest plytka, naiwna i wyidealizowana. Przy okazji mnostwo patosu, dialogi zas sa po prostu nienaturalne, jakby teatralne. Calosc sprawia wrazenie czegos napuszonego, napompowanego, sztucznego, nieprzekonujacego.
Wizualnie rzecz nie prezentuje sie tragicznie. Jednak w warstwie tresciowej opowiesc sie nie klei, a momentami wrecz wywoluje zazenowanie. Wielka szkoda, bo mozna bylo przyblizyc historie zdobycia Konstantynopola, mozna bylo uwiarygodnic watki poboczne, mozna bylo lepiej zaplanowac sceny batalistyczne - budzet byl wystarczajacy, niestety zalozenia tworcow byly malo ambitne albo po prostu umiejetnosci i talentu nie starczylo.
Chyba cos w tym stylu. Bardzo pretensjonalne to dzielo. Obawiam sie, ze na Zachodzie podobnie mozna bylo odbierac nasz film "Ogniem i mieczem".
Z ciekawosci poczytalem o tym oblezeniu. Film jest wersja cukierkowa, BARDZO, ale to BARDZO odbiegajacą od faktow historycznych. Mehmet II, jak wiekszosc sultanow osmanskich, byl czlowiekiem okrutnym. Profilaktycznie zamordowal swoich braci oraz ich zony, by nie stanowili dla niego konkurencji. Wiekszosc zolnierzy-obroncow Konstantynopola kazal zabic, nielicznych tylko wzial w jasyr. Rzeczywiscie byl dosc tolerancyjny dla tzw ortodoksyjnych greckich chrzescijan i pozwolil im zostac w miescie. Ponoc byl biseksualny, co dla wspolczesnych konserwatywnych muzulmanow tureckich, byloby nie do przelkniecia. Historia ocenia go raczej pozytywnie, ale nie idealizuje tej postaci. Nie byl Bogiem, nie byl chodzaca sprawiedliwoscia i dobrocia. Byl po prostu żądnym podbojow wladca schylku Sredniowiecza.
Ale w filmie dostajesz dobrodusznego wladce, ktory szerzy w swiecie "prawo i sprawiedliwosc".
wg turecko-islamskiego mniemania,,,ale pamiętasz że pierwsi byli europejczycy(wyprawy krzyżowe)a dopiero później turcy zauważyli że głupi chrześcijanie kłócą się miedzy sobą i powoli zagarniali ziemię aż do pamiętnej bitwy wiedeńskiej,,,prawdą jest ze rzeczpospolita powstrzymała islamsko-turecko ofensywę ponosząc w przyszłości wielkie koszty(rozbiory)
Ja nie o tym mowie. Chodzi o wyidealizowany, infantylny, naiwny, glupi sposob pokazania wladcy panstwa osmanskiego. Takie cukierkowe filmy o prawych, szlachetnych, sprawiedliwych przywodcach historycznych krecono w latach 50-tych. Od tego czasu swiatowa kinematografia nieco "dorosla". Widac dla ludzi z Turcji i Indii takie absurdalne klimaty rodem z przedszkola (czarno-biale postacie) wciaz sa atrakcyjne.
Yip Man - był o niebo lepszy ale też trącił infantylnym chińskim patriotyzmem. Niestety każde kino patriotyczne tak ma.
Potwierdzam - film faktycznie jest słaby. Twórcy z Turcji stwierdzili, że nie ma sensu robić coś po swojemu, więc całymi garściami skorzystali z chińskich i amerykańskich dramatów historycznych. Problem w tym, że wybrali z nich to co najgorsze - obraz faktycznie jest patetyczny, banalny, ckliwy, naiwny i pretensjonalny. Poza tym zupełnie nie posiada klimatu, przez co przez większą część jest nudny. Spore nakłady finansowe zupełnie nie pomogły tej produkcji, bo poza rozmachem nic ciekawego sobą nie reprezentuje (nawet efekty specjalne są słabe). Film co prawda na niektórych portalach jest zachwalany, ale chyba dlatego, że jest z Turcji, bo nie od dziś wiadomo, że istnieje konformistyczno - snobistyczna moda na ocenianie wszystkiego, co nie jest z głównego nurtu filmowego, dużo wyżej niż na to zasługuje...
Nie polecam - 3/10