na podstawie super książki, z bardzo dobrą obsadą. A to jakieś takie nijakie wyszło totalnie i strasznie telewizyjne w stylu okruchów życia w tvp.
Zgadzam się w 100%. Film nie jest zły, ale właśnie - drętwy i miałem wrażenie że oglądam produkcję telewizyjną. Sprawne rzemiosło bez polotu.
Książka dużo lepsza.
Przecież książka Grishama nie jest żadnym arcydziełem i jest trochę rozlazła, więc i tak autorzy scenariusza się postarali, film jest moim zdaniem dziełem lepszym, niż książka, trudno mu zarzucać styl okruchów życia, gdy mamy tu dobre role Hackmana, Hunter i dobrą reżyserię, choćby kapitalny początek w którym sto razy przewija się słowo - firma. Atut którego nie ma książka to znakomita muzyka fortepianowa Dave Grusina - szczególnie mój ulubiony utwór Memphis Stomp. Umówmy się, że sam materiał literacki Grishama nie dawał podstaw do realizacji arcydzieła, jest bardzo dobre kino w trochę starym stylu - szczególnie na tle tego co dziś grają w kinach.
Jasne, że Grisham to nie Dostojewski i książka nie jest arcydziełem ale w dziedzinie czytadeł do pociągu jak dla mnie mieści się w ocenie "super". Co do Hackmana czy muzyki - też pełna zgoda. Jednak pozostanę przy tym, że może zdjęcia, może dialogi, może Cruise sprawiły, iż film przypomina mi nieszczęsne okruchy, a nie produkcję typu "klasyka dawnych lat" czego właśnie oczekiwałam.
Sorki za zaniżanie oceny ale cóż :)