PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=489634}
6,5 28 tys. ocen
6,5 10 1 28495
3,7 6 krytyków
Footloose
powrót do forum filmu Footloose

Pierwszy kłopot wyniknął z faktu, iż zacząłem oglądać go tuż po seansie oryginału, wobec czego przerwałem po niespełna 23 minutach. Dość jednak dobrze przyjrzałem się temu, na co się film zapowiada. Teraz, po czterech miesiącach i dwunastu dniach mam wreszcie pełen obraz, lecz jestem w stanie ocenić ten film rzetelnie i mam więcej "przeciw" niż "za".
Pierwsze, na co pragnę zwrócić uwagę to rzucający się w oczy fakt, iż to, o czym w oryginale tylko wspominane tutaj jest pokazywane dosłownie i wyjaśniane łopatologicznie w sposób całkowicie namolny, nieraz po prostu żenująco i zupełnie bez polotu. Nie będę tu przytaczał poszczególnych scen, bo szkoda na to i mojego czasu, i miejsca na forum.
Aktorzy i aktorstwo...albo są piękni lub choćby pod pewnymi względami przystojni, jak przystało na ich charaktery i role w fabule, albo wyjątkowo obrzydliwi (mówię tu zwłaszcza o Kennym Wormaldzie, któremu do Kevina Bacona, wcale nie przystojnego, ale faceta z charakterem, daleko i o Joshu Warrenie, który, jak przystało, jest niemal obleśny, choć jego pierwowzór stworzony przez Jima Youngsa wcale taki brzydki nie był). Grają słabo. Może nie aż tak zupełnie, ale wszyscy bez wyjątku w tym przypadku do pięt nie sięgają swoim poprzednikom. Wyjątkowo rażą Dennis Quaid i Andie MacDowell i choć nie są to źli aktorzy, to nie są w stanie dorównać tak charakterystycznym osobowością jak John Lithgow i Diane Wiest. Brak też na drugim planie aktorki pokroju młodziutkiej wówczas Sary Jessiki Parker (na dodatek jej odpowiedniczka jest, nie wiadomo czemu, czarnoskóra). Za to grający Willarda Miles Teller, który jako jedyny z obsady dobrze się spisał i jest niemal bliźniaczo podobny do swojego odpowiednika z oryginału, odtwarzanego przez Chrisa Penna
Słynna scena tańca została zainscenizowana słabo, a na dodatek ma inną wymowę (zwłaszcza iż sam Ren też jest nieco inny - przyjeżdża do wujostwa po śmierci schorowanej matki, którą się długo opiekował, w oryginale u wujostwa mieszkał razem z matką od niedawna).
Aranżacja, taka, a nie inna aranżacja, a właściwie cover "Holding For A Hero" Bonnie Tyler w wykonaniu Elli May Bowen jest niczy innym jak profanacją, a autobusy na torze wyścigowym zamiast maszyn rolniczych nad rzeką to kompletna żenada. Jednakże cover tytułowej piosenki, pierwotnie zaśpiewanej przez Kenny'ego Logginsa, w finale w wykonaniu Blake'a Sheltona jest całkiem niezły i obok Milesa Tellera jest niestety jego jedyną zaletą.

ocenił(a) film na 10
Shiloh

Wiadomo, że film różni się od oryginału. Gdyby mieli "kopiować" wszystkie elementy z poprzedniego, to jaki byłby sens kręcenia tego filmu ? :)