Niezwykle groteskowa scena, gdy matka poprawia psu szwy, przedstawiona w niesamowicie przyziemny sposób, niczym przyszywanie guzika.
Ta krótkometrażówka zachwyciła mnie swoją ilością ciepła rodzinnego zawartego w tle całej akcji "Mamo, tato, naprawiłem pieska".
Po obejrzeniu tej krótkometrażówki, sama aż miałam paru sekundowy przebłysk nadziei, że i mi uda się wskrzesić mojego psa... Cóż, film piękny. :)
Ja muszę spróbować, ale... kota. Pies ma się dobrze. Myślicie, że się uda...? :)
Kocham ten film, ale jednak wolę "Vincenta", jeśli chodzi o krótkometrażową twórczość Burtona. Dałam jednak taką samą ocenę, bo oba filmy są tak niesamowicie urocze, że mogłabym oglądać w nieskończoność. I bardzo się cieszę, że ktoś zwrócił uwagę na to rodzinne ciepło i wsparcie jakie rodzice okazują dziesięcioletniemu synowi. Zwróciłam uwagę dokładnie na tę samą scenę co Metaxxa. :) I w ogóle parodia Frankensteina - wielki plus za sam pomysł i - moim zdaniem - majstersztyk. Ciekawa jestem wersji pełnometrażowej tego filmu (w polskich kinach dopiero w grudniu 2012 r., jeśli dobrze pamiętam).
I tu można dyskutowac :) Mnie Frankenweenie bardzo sie spodobał bo to uroczy film.
Niestety o Vincencie nie potrafie tego powiedzieć. To raczej upiorna historyjka.
Nie są to filmy podobne, zdecydowanie, nie to miałam na myśli. Pisząc "urocze" chodzilo mi o głównych bohaterów - każdy był uroczy na swoj sposob - Vincent przez swoją wyobraźnię i sposób wyrażania. ;)