Ponieważ jest to film, który niesamowicie wzbogaca chłonną wyobraźnię, ponieważ Salma Hayek nie gra tu Fridy, a po prostu nią jest, ponieważ Salma i Alfred Molina stworzyli wspaniałą, tak sugestywnie zagraną parę, ponieważ kobieca wrażliwość pani reżyser przelana na taśmę filmową jest absolutnym fenomenem i ambrozją dla zmysłów...ponieważ zachwycają zdjęcia ...itd... mogłabym wymieniać powody, dla których ten obraz mnie zachwyca.
Pomimo tego, że film widziałam dawno temu i tylko raz, zdarza mi się wracać do przepięknej ścieżki dźwiękowej. Po dziś dzień jestem w niej po uszy zakochana. "The floating bed" daje mi tyle pozytywnej energii, że mogłabym nią wypełnić ocean :) a "La llorona" nabrała innego, niesamowicie kobiecego smaku, po obejrzeniu innego filmu.
"Frida" to piękny obraz z elementami surrealizmu, który bardzo sobie cenię, a w filmach - szczególnie.