HOŁD DLA MĘSKICH CECH KOBIETY
Moda na orientalizm trwa, świetnie w ten trend wtapia się najnowszy film Julie Taymor. Któż inny niż Frida Kahlo, która nawet w Meksyku wyglądała oryginalnie, mógłby to lepiej uosabiać? Duże kolczyki, misternie uplecione warkocze i barwne sukienki, drewniane, okazałe korale oraz "znak firmowy"- zrośnięte brwi. A do tego muzyka, oparta na gitarze i gorącym rytmie, czasem tło dla pełnego emocji śpiewu, który towarzyszy Meksykanom wszędzie. W jednej ze scen Frida prosi zespół o wykonanie specjalnego tango. Ten taniec najlepiej ją charakteryzuje: pełen magnetyzmu, erotyzmu, radości życia, odważny, łamiący konwenanse- w końcu jej partnerem jest kobieta. Ale to nie one były pasją Fridy. Uwielbiała swojego "brzuchala", Diego Riverę. Pierwszy krytyk dzieł szybko przemienił się w opiekuna, który wprowadził ją w artystyczny światek, otwarty na nowe prądy umysłowe- np. komunizm. Równie szybko stał się jej kochankiem i mężem. Byli jak dla siebie stworzeni, dwie silne osobowości. Frida różniła się od jego modelek, ich związek dobrze charakteryzuje jedno z pierwszych spotkań- to Diego do niej schodzi, a nie ona wdrapuje się do niego. Potrafiła mu wybaczyć zdrady, gdyż kochała Diego za to, kim jest. Sama zresztą też nie była święta. Czarę goryczy przepełnił jednak romans z jej siostrą, to złamało ich niepisaną umowę- przyrzekali sobie lojalność. Rozstali się, Frida szukała zrozumienia w ramionach innych kobiet i mężczyzn, również Lwa Trockiego.
Swoje emocje przelewała na płótno, stając się jednym z prekursorów surrealizmu. Film zachwyca właśnie swą wizualną formą- Nowy York przedstawiony jako college, z Empire State Building i bohaterem tamtych lat, King- Kongiem, Paryż skąpany w złocie. A przede wszystkim obrazy "Friduczy", ożywające jako ujęcia z filmu lub na odwrót, stające się ich zamknięciem. Rozpoznanie aktorów na sztalugach nie stanowi problemu, są świetnie dobrani. Alfred Molina i Salma Hayek wspięli się na wyżyny aktorstwa, Diego i Frida to po prostu oni. W ten sposób film staje się wystawą Fridy Kahlo, informującą o genezie jej dzieł i autorce, która mimo (a może właśnie dlatego?) kalectwa nie straciła samozaparcia, stać ją było na obiektywizm w stosunku do swej pracy- "maluję dla zabicia czasu", o kobiecie, która piła jak mężczyzna, która uległa dwóm poważnym wypadkom- tramwajowi i Diego...