Rozumiem, że ten film nie jest kierowany do specjalnie wymagającej publiczności. Rozumiem też, że nie musi być w 100% realistyczny, bo nie o to chodzi, ale czy naprawdę scenarzysta razem z reżyserem ma oglądających za totalnych debili?
Pomijam małe wtopy, jak np po jatce w obozie Roadblock mówi - nikt nie może dowiedzieć się, że przeżyliśmy - właśnie dlatego wbija obok swojego kolegi karabin (że niby miał robić za krzyż?) a także zabiera wszystkim nieśmiertelniki. To faktycznie w ogóle nie mogło dać do myślenia, że ktoś przeżył :D Poza tym skoro nie było ich ciał, to chyba przeżyli tak?
Kolejne sprawa - zaraz po jatce Roadblock mówi - taki atak mógł zarządzić tylko prezydent. Serio? Ja wczesniej podejrzewałbym jakiegoś skorumpowanego generała, szefa CIA, ale prezydenta raczej nie.
No i grubsze tematy - oddział niby komandosów po cichu włamuje się do bazy korei północnej. Super. Po czym na koniec zostawia zamiast flagi swój znak rozpoznawczy. No i już mielibyśmy wojnę jak nic.
Jednak największym odmóżdżeniem był moment, kiedy kochany scenarzysta próbuje nam wmówić, że jeśli wszystkie państwa w danym momencie wystrzeliły rakiety, po czym je unieszkodliwiły w locie, tzn. ze dokonalo się całkowite rozrbrojenie. No fantastaycznie. Widać szanowny pan nie słyszał o magazynch broni nuklearnej, gdzie zalegają tysiące rakiet, które akurat nie czekają na odpalenie.
W zasadzie jeden ciekawy efekt, czyli zniszczenie Londynu było widac w trailerze, więc naprawde nie warto się na ten film wybierać. 3D też pozostawia wiele do życzenia.
Swoją drogą - Londyn został zniszczony, więc jak nic zginęłoby kilka milionów ludzi, ale w USA chłopaki świętują, jest super, nic się nie stało :D
dokladnie :D marny film, niekonczaca sie amunicja, super amerykanscy zolnieze komando foki nawet nie drasnieci w ogniu walki, firefly trzyma na muszce dwayna i zamiast pociagnac za spust to oczywiscie wyglasza monolog i za chwile jest obezwladniony, dobra scena jak falszywy prezydent rozwalil tego bialego ninje przewracajac na niego kartony, a niby tak trenuja orientacje z zawiazana opaska na oczach HAHHA, no i bruce trzyma czolg w garazu ... normalnie porazka
Obejrzałem dla odprężenia, bez wielkich oczekiwań, w mojej opinii jedynka nie była wcale taka zła, był jakiś tam sens w fabule, ale dwójki kompletnie nie zrozumiałem, czy to miało w miarę logiczny związek z jedynką, czy miało mieć? Nie wiem o co chodziło, o pokazanie akrobacji i coraz większych mięśni Rocka, ale czy czegoś jeszcze? DNO dno dno.