Mamy dośc mocną zmianę stylistyki, zamiast SF, więcej tradycyjnej akcji, brak rzygowego CGI, no i nowy zestaw bohaterów. Widać, że twórcy usilnie próbują uporządkować zaległości, które im zostawił RoC, ale gdzie się da odcinają się od niego pomijając wszystko co niewygodne - film wygląda jak semi-reboot. Chwilami wypada to może niezgrabnie (co z The Pit? co z resztą G.I.Joe - w jedynce była cała armia tutaj wygląda to tak jakby był ich jeden pluton), brakuje wyjaśnienia co niektórych rzeczy (Storm Shadow), ale oglądało się bardzo przyjemnie, o wiele lepiej niż zeszłoroczne "G.I.Sly". nawet pomimo przewagi w kategorii wiekowej na rzecz tego ostatniego. No i na pewno bardziej przy tym filmie odczuwałem, że oglądam G.I.Joe niż przy poprzednim.
Na plus:
+ Cobra Commander, Firefly i "prezydencik"
+ NINJA ACTION!
+ realizacja absurdalnego planu "prezydenta" jest przedstawiana w taki sposób że aż się morda cieszy :)
Na minus:
- chwilami trochę brakuje odpowiedniej skali (finałowa bitwa, czy raczej bitewka, choć fajna, to jednak trochę zbyt biedna)
- montaż niektórych sekwencji - np Roadblock biegnie do łodzi, naprzeciwko kilku żołnierzy Cobry, jednego zestrzelił, reszta zniknęła (no chyba że akurat mrugnąłem i mi umknęło)
- Flint to chodząca definicja nijakości. Równie dobrze mogło go wcale nie być.
Ciekawe czy Korea Płn ostatnio się tak nie wkurvviła z powodu własnie tego filmu ;)
8/10 i dawać mi tu zaraz kolejną część :]
Ja bym na to tak się nie patrzył. Mission Impossible: Ghost Protocol kręcił facet co nigdy z kamerą na poważnie nie miał kontaktu pomimo 2 Oskarów za reżyserię na koncie :P Avengersów też żaden 'hero' kina nie zrobił, ot to Serenity i Buffy w CV (i rewelacyjny Dom w Głębi lasu :D ).
Powiem tak - spełnił pokładane w nim oczekiwania. Kreskówka/komiks przeniesiona na duży ekran. Jak oczekujesz poważnego filmu akcji, nie masz tu czego szukać. Jest czarny charakter jak z wczesnych Bondów, albo inspektora Gadgeta ze swoim absurdalnym masterplanem, są ninja latający na linach po himalajach, no i Dwayne Johnson napieprzający z działka i popylający pseudo-czołgiem. Nie mam problemu z oglądaniem takiego filmu, przełączam się na 2 godzinki w 10 year old mode i miło spędzam czas.
Przy okazji - jedynkę też lubię, ale po obejrzeniu dwójki, jakby trochę mniej, bo jednak tutaj obrano lepszy kierunek i żałuję, że nie zrobili tak od razu.
"przełączam się na 2 godzinki w 10 year old mode i miło spędzam czas."
I to jest zdrowe podejście :)
Film polecam ;) A sceny walki szczególnie Shadow Storm vs Snake Eyes i walka w Himalajach na linach - najlepsza w całym filmie ;) Mi się podoba powrót Shadow Storma i jego postać w tej części, to, że tak powiem, plus ;) Po tym jak w jedynce został śmiertelnie ranny, spadł z dużej wysokości i to do lodowatego oceanu - kto by się tym przejmował ;)
Mogło być tak, że zimno zatrzymało krążenie i akcję serca, a potem go wyłowili i poskładali.
Zapewne mają takie techniki lecznicze, że głowa mała. Nie wnikam, jak go uratowali, ale bardzo mnie cieszy jego powrót. I wcale nie zgdzam się z tymi, którzy uważają, że Storma upchneli specjalnie w filmie, żeby pokazać, jaki to Snake Eyes jest niezwyciężony i emejzing! Myślę, że wyjaśnienie jego historii było potrzebne ;)
ja wolę jedynkę, bardziej mi pasuje jej zabawkowy klimat. na drugiej części strasznie się nudziłem. Moim skromnym zdaniem to bardziej reboot niż kontynuacja
Reboot ?! No przecież już sam początek wskazuje ze kontynuacja, zresztą chociażby uwolnienie Cobry na to wskazuje
no niby kontynuacja ale tylko formalnie. główny bohater z pierwszej części pojawia się tylko po to by zginąć, świat przedstawiony w dwójce jest całkiem odmienny. Nie śledzimy już losów wielkiej międzynarodowej organizacji tylko oddziału amerykańskich komandosów, a właściwie ich niedobitków. Z całej futurystyczno-gadżeciarskiej otoczki jedynki zostało bardzo niewiele. Nie ma ogromnej bazy, nie ma super-kombinezonów i w ogóle, futurystycznych akcesoriów starczyło by ledwie na przeciętnego Bonda. Ot jedno więzienie, jeden motocykl i jeden rodzaj broni (no może dwa, jeśli doliczyć satelitarne pociski kinetyczne) Podsumowując inaczej rozłożone akcenty, inny świat, inna stylistyka, inni albo przynajmniej, inaczej pokazani bohaterowie i (tak naprawdę) zupełnie niezależna od jedynki fabuła. Reboot czy kontynuacja?
dodam po zastanowieniu. film wygląda jak druga część ale zupełnie innego filmu niż "Czas Kobry"
przetchwilą wróciłem z kina
efekty walki itp są mocną stroną filmu zwłaszcza akcja w górach
dobrze że przeistoczyli to w 3D
projekcja jest miła dla oka
fabuła do przełknięcia nieźle wykobinowany został plan zniszczenia przez wrogów
jest czas też na lekki uśmiech
sam raz film na weekend by się rozluźnić
Co do Flinta i mało efektownego zakończenia to się absolutnie zgadzam. W minusach mógłbyś też dodać uśmiercenie Duke'a, tudzież zupełne przemilczenie niektórych postaci z pierwszej części, jako tako twórcą zaś wyszło rozwiązanie w kwestii postaci samego Destro którego nie uwzględniał plan Cobry. Jeśli chodzi o fabule, wkurza mnie takie przeskakiwanie z wątku na wątek. Tudzież brak lepszego rozwinięcia co po niektórych, ale wiadomo w ponad godzinnej produkcji trzeba się liczyć z ograniczeniami czasowymi. Na plus zgoda na pewno CC, Zartan i Firefly. Dodam tez że całkiem niezły Generał Joe, choć Bruce Willis zawsze kojarzyć mi się będzie z Die Hard
Na pewno jednak film ten nie zasługuje (nawet przy moim sentymencie do tego universum ) na 8/10, 7/10 max, choć sam dałem 6/10
jedynka mi sie bardzo podobała, a w drugiej części czegoś brakowało, nowi bohaterowie, jak ktos wyżej wspomniał w pierwszej częsci była cała armia a tu mały pluton, fajne zabawki stroje itp. Tu tego nie było... miałem nadzieję że chociaż Duke gdzieś wyskoczy za mgły żywy i powybija pół kobry ^^ pod koniec filmu to już mi się oczy zamykały. Czekamy na 3.
Trochę mi głupio ,ale "zmuszony" jestem również wystawić 8/10, bo ku mojemu zaskoczeniu bawiłem się po prostu świetnie. Film niemal pod każdym względem lepszy od części pierwszej. Jakichś większych zgrzytów nie ma, może poza tym, że liczyłem tylko na jakieś finałowe starcie z dowódcą Cobry, a tu w sumie nic, ta kapitalna postać jest trochę niewykorzystana, no i brakowało mi jakiegoś żeńskiego czarnego charakteru( w jedynce była Baronowa , nie pamiętam już czy zginęła i czy nie mogłaby się i tu pojawić nawet kosztem zmiany aktorki)