Patrząc na obsadę i w domyśle widząc kolejną rolę Goslinga jako nieskazitelnego twardziela i mordercy o twarzy dziecka zarazem ... to zaczynam mieć małe wątpliwośći. Dobrze że już pierwsze minuty rozwiały te wątpliwości. Bardzo fajna i ciekawa akcja, utrzymana w poziomie klasycznego filmu gangsterskiego. Ciekawe, momentami zabawne i zaskakujące zwroty akcji, okraszone świetnymi zdjęciami. Na kolana rzuca jednak najbardziej fenomenalna wręcz rola Seana Penna, który przypominna mi trochę Ledgera z Oscarowej roli Jockera! Całość psuje niestety trochę fakt, iż mimo wszelkich zapewnień cała historia jest wyssana z palca i oparta jednynie na przekonaniu iż w LA panował kiedyś pewien gangster. Mimo małego niedosytu, uważam że film warto obejrzeć. 7,5/10
penn byłby bardziej wiarygodny jakby nie wyglądał na gościa wyrwanego z sin city... charakteryzacja zrobiła z niego karykaturę. On też sam dołożył się do własnej porażki, bo był zbyt patetyczny. Nie przesadzić to też jest sztuka. To samo zrobił Guy Pearce w "Gangsterze" :)
Goście grają konkretnie, widać że są czarnym charakterami... odznaczają się ale, aż zanadto przez co wyglądają jakby byli z innej bajki. Równie dobrze mogliby zagrać bardzo źle. Jak chcesz zobaczyć jak powinien wyglądać prawdziwy czarny charakter to polecam "pewnego razu na dzikim zachodzie" Henry Fonda w swojej roli jest moim ulubionym czarnym charakterem.
Ledger zagrał w podobnym stylu co Penn w tym filmie i co .... i świat przed nim klęknął (szkoda że on już tego nie widział! ) Fakt że charakteryzacja była mocarna, ale moim zdaniem nadała mu tylko wyrazu i charakteru. Co do Pearce w Gangsterze ... mam zdanie odwrotnie proporcjonalnie co Ty :)
Dla mnie Sean Penn grał tu akurat najgorzej. Potwornie przerysowany, groteskowy. To chyba jego najsłabsza rola w karierze.