1. Jesteś entuzjastą filmów gangsterskich? Ja też, gangsterki jako takiej jest tu może 10 minut, co lepsze momenty pokazane są jako migawki
2. Spodobała ci się obsada aktorska? Mi też. Zawiodłem się srodze, Hardy jest wg mnie tak sztuczny i nieprzekonywujący że aż oczy bolą, Shia już na zawsze będzie mi się kojarzył z chłopcem z Transformerów - nie sprawdził się, mistrz Oldman ma 2 epizody po 3 minuty, kończąc hejt w tym segmencie, Clark trzymał poziom, Pearce skradł cały film
3. Historia jest prosta jak budowa cepa, za dużo tu moim zdaniem niepotrzebnych wątków pobocznych, zwalniających i tak żenujące tempo a'la dokument, za sam scenariusz 2/10
4. Mimo że kocham okres prohibicji i lata 30, tutaj jakoś nie mogłem poczuć tego klimatu, akcja dzieje się na jakimś anonimowym zadupiu, co owszem zaowocowało dobrymi zdjęciami ale w dużym stopniu wpłynęło na bezpłciowość tej produkcji
Więcej grzechów nie pamiętam. Ode mnie 4, chodź mogło i by być naciągane 5, w każdym razie do tego filmu już nie powrócę, ale jeśli ktoś chce zobaczyć, nie odżegam.
Film słaby nastawiłem się na fajerwerki, klasykę albo chociaż przyzwoity film gangsterski a było o wsiokach i psycholu.
Tu właśnie o te wsioki chodziło, przecież to oni bimber pędzili, a nie Capone i inni. O nich jeszcze filmu (chyba) nie było. Film świetny.
To nie był w 100% gangsterski film, ale właśnie dzięki pokazaniu zwykłego życia i konfliktów jako takich bardzo mi się spodobał. I właśnie dzięki temu, że samych scen grozy nie było baaardzo dużo, te występujące w filmie były tak cenne i świetnie zrobione :) pozdrawiam
Ładnie podsumowane, same konkrety.
Rozumiem, że zamysł autorów był taki, żeby najmłodszy braciszek był popie*dółką, ale Shia w każdej scenie mnie irytował. Sporo przedłużania na siłe, film spokojnie mógłby się zamknąć w 1h 30min. Reszta to tak jak wyżej, nie będę powtarzał tych samych kwestii. Ode mnie 4, przy czym zastanawiałem się zarówno nad 5 jak i 3. Film całkowicie minął się z moimi oczekiwaniami (średnia 7,4 do czegoś w końcu zobowiązuje).
Przepraszam, ale moim zdaniem oceniasz ten film przez zły pryzmat. Dlaczego? Otóż zarzut nr 1.... a nie zwróciłeś uwagi, że to nie jest film gangsterski ? To, że w tle mamy prohibicję i strzelanki o niczym nie świadczy, może zmylił Cie tytuł ? W każdym razie film został sklasyfikowany jako dramat, kryminał. Stąd pewnie Twoje rozczarowanie byłeś przygotowany na coś zupełnie innego, nie dziwię się, że się rozczarowałeś. Ja podchodziłam do tego filmu, nie jako do gangsterskiego i uważam, że był dobry. Tu chodziło tylko o właśnie tych prostych braci i ich historię, która rozgrywała się na "zadupiu", nie można brać tego za defekt w żadnym wypadku, taki scenariusz. Fakt, momentami miałam wrażenie naciągany i przeciągany i sama fabuła mnie może specjalnie nie urzekła, ale podobno film zainspirowany życiem. Bardzo dobre zdjęcia, montaż, muzyka... no i moim zdaniem gra aktorska jednak na poziomie.
Trolololo. Hillcoat ma swój rozpoznawalny styl, więc w ciemno można było odgadnąć jak ten film będzie wyglądał, a już na pewno jak będzie prowadzony. Dziwi mnie więc, że spodziewaliście się 'akcji' i tych samych oklepanych rozwiązań.
Hillcoat zawsze bierze na warsztat silne charaktery, konflikty i cieżkie emocje. To miał być dramat, akurat o bimbrownikach w latach 30., ale nie zaraz jacyś Hollywoodzcy "Nietykalni" czy inny syf. Tu nie ma miejsca na ratowanie dzieci w wózkach spadających ze schodów.
Co innego, że tego nazwiska nie znacie i nie oglądaliście jeszcze lepszej i twardszej "Propozycji". Bo gdybyście oglądali, to wiedzielibyście, że Hillcoat, podobnie jak np. Smarzowski, raz zrobi western, raz gangsterkę, ale wiadomo, że to tylko pretekst do pokazania tego samego i to w ten sam sposób.
Najlepsze sceny to Hillcoatowe gadane 'bezpośrednie starcia' czyli w tym przypadku Pearce-DeHaan w lesie i absolutnie genialnie skręcona scena w ciemnym przejściu na koniec.
Pisanie, że scenariusz zasługuje na 2 pomijam jak niesmaczny żart, bo Cave pisze prawie wierszem. Mimo, że nie jest to ten sam poziom co "Propozycja", to historia, dialogi i postacie są najwyższej próby.
I na koniec: Oldman jest najsłabszym elementem filmu. Nie żeby zagrał źle. Po prostu jego postać jest jedynie przyczynkiem do dalszego prowadzenia fabuły. Niestety została źle wprowadzona i jeszcze gorzej ściągnięta z ekranu. Za to Hardy powinien zostać nagrodzony Oscarem. Wszystko odebrałeś źle. Pewnie zły dzień. Albo niestety całkowity brak rozeznania.
Jest i post od znafcy. To się chwali. Nie jestem aż takim zapaleńcem aby znać reżysera tego filmu, wali mnie to tak mocno, że (oprócz tego że dochodzi) nie chce mi się nawet skopiować go z twojego posta. Po film sięgnąłem tylko z uwagi na tematykę i niezłą (moim zdaniem) obsadę. Wątku akcji czy raczej jej braku pominę bo sięgając po dramat nie nastawiałem się tu na 'Niezniszczalnych' czy kolejny film ze Stathamem. Mówisz że scenariusz jest dobry bo (i tu już zadziałam kopuj/wklej) 'Cave pisze prawie wierszem'. Czyli z tej wypowiedzi wnioskuje że scenariusz, który podkreślę jeszcze raz jest banalny, przewidywalny (ah ta końcówka) i po prostu słaby, a dialogi w dużej mierze drętwe i bez charakteru, jest twoim zdaniem dobry z definicji? 'Dobry' autor musi równać się dobry scenariusz, i wszystko jasne. Jeśli ktoś widzi coś wyszukanego w historii opowiadającej o trzech 'niezniszczalnych' braciach,zbuntowanych przeciwko światu, jednym czarnym charakterze który naprzykrza się by na końcu zginąć i kilku zupełnie błahych wątkach pobocznych, to moim zdaniem powinien odłożyć już apap na półkę. Oskar dla Hardy'ego ? Nie mam ochoty tego komentować, dla mnie odtworzył tę postać beznadziejnie, samym chrząkaniem nie da się wykreować wieśniaka-twardziela, no ale co ja wiem. Oldman, no cóż tutaj popłynąłeś. Nazywasz go najsłabszym punktem filmu, by zaraz go usprawiedliwić i zrzucić winę na scenarzystę. Żelazna logika. Jego rola której na dobrą sprawę mogło by nie być to zasługa genialnego scenariusza i jednego z wątków pobocznych o których już wspomniałem, no ale przecież jego autor pisze wierszem więc nie można go za nic winić. Tyle z mojej strony, była to moja ostatnia wypowiedź w tym wątku, nie mam zamiaru marnować więcej czasu na dyskusje o tak marnej produkcji.
Autorzy są dobrzy bo piszą dobre scenariusze. Nie wiem skąd pomysł, że miałoby być na odwrót.
Scenariusz jest świetny i deklasuje większość chłamu, który produkują te same wytwórnie. Ma jednak wady; mianowicie mnogość nierozwiniętych wątków, a za największą bolączkę uważam właśnie postać graną przez Oldmana, który nagle znika z ekranu. Dlatego uważam, że Oldman - mimo, iż gra jak zwykle na poziomie - jest jego najsłabszym elementem.
To, że scenariusz tompnął trochę w tym momencie widać zwłaszcza porównując "Gangstera" z "Propozycją", do zapoznania się z którym gorąco zachęcam. Bo po pierwsze warto, a po drugie wypada. Będziesz mógł wtedy albo przekonać się, że mam rację, albo z czystym sumieniem dalej podtrzymywać, że Hillcoat-Cave to nie najlepszy duet. Oczywiście dalej będzie to głupie, ale będzie już wyglądało profesjonalniej.
no a kto powiedział ze to jest film gangsterski hahaha.... tak to jest jak sie sugerujecie nędznymi polskimi tytułami ... film znakomity i tyle