Uwielbiam Toma Hardy i tylko dla niego warto obejrzeć. Film przede wszystkim naiwny i sztuczny,
Gdyby był zrealizowny w konwencji "Do szpiku kości" mógłby być rewelacyjny, a tak po prostu
kolejny amerykański plastikowy badziewiak, tak naprawdę o niczym. Szkoda.