Ok, lubię kino gangsterskie. Ale i tak ten film mnie zaskoczył. Jest trochę jak "Szpieg", też utrzymany w starym klimacie, też opierający się na silnie zarysowanych postaciach, też może fabuła nie grzeszy oryginalnością, ale stosunkowo oszczędny, stonowany klimat powala.

Nie mówiąc już o aktorstwie. Guy Pearce dał sobie spokój z ośmieszającym go science-fiction i w końcu wziął odpowiednią dla siebie rolę. Fajnie, nie przeszarżował, a jednocześnie pozostał charakterystyczny.
Chociaż i tak Tom Hardy zdecydowanie najlepszy, z tym swoim stylem bycia, kapitalnym głosem znów dał rewelacyjny występ, zupełnie inny niż w Batmanie, ale też mocarny i przykuwający uwagę.
Choć w sumie cała obsada jest super. Chastain nie tylko urodą bryluje, nie jest przesadnie rozhisteryzowana. LaBeouf dostał odpowiednią dla siebie rolę, więc też wpasował się. Naprawdę, aktorsko to wręcz poziom oskarowy.

Do tego super muzyka, odpowiedni montaż, film wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. Kurde, piękne czasy, kiedy w świecie bezprawia moralność i zasady i tak były najważniejsze. Mimo że w paru miejscach film bawi się z konwencją filmu gangsterskiego, to jednocześnie oddaje hołd staremu, dobremu kinu.

Absolutnie polecam.