Historia oparta na faktach, lata 30, prohibicja, Tom Hardy..
Przyznaję, iż czekałam na ten film, zapowiadał się całkiem ciekawie.
Niestety rozczarowanie..
Film trwa 2 h , i przyznaję iż momentami, dłużył mi się ten czas niemiłosiernie.
Sposób przekazania historii, jest tutaj jakiś strasznie sztywny i napompowany,
nie wiem czy to był specjalny zabieg twórców, ale do mnie to kompletnie nie przemówiło.
Historia mogła mieć potencjał, ale tutaj została podana w sposób monotonny i przewidywalny.
Zabrakło mi tam tempa fabuły, jakiejś iskry..
Podobały mi się natomiast zdjęcia i plenery... super oddawały klimat tamtego okresu.
Co do końcówki filmu... jak dla mnie wielkie rozczarowanie.
Przez cały film próba budowania wielkiego czegoś.. a później po prostu spuścili powietrze.
Tak na prawdę tylko jedna scena zrobiła na mnie wrażenie.. Tom Hardy trzymający
sobie podcięte gardło.. tu był wstrząs..
Cała reszta... zbyt monotonna..
Całkowicie się zgadam. Film miejscami bardzo się dłużył, zrealizowany bez polotu, zabrakło "tego czegoś"... Fabuła była prosta i przewidywalna, do tego ciężko było zagłębić się w historię, gdyż postacie były bardzo jednowymiarowe i sztampowe. Gra aktorska równiez średnio, poza postaciami Rakes'a i Jacka, nikt nie wykazał się właściwie żadnym kunsztem aktorskim (nawet Hardy, który zawsze gra na poziomie, nie miał zbyt wielkiej możliwośći wykazania się ze względu na kiepską postać) Zakończenie również rozczarowuje - cała strzelanina została pokazana zupełnie bez napięcia i emocji, a zachowanie Jacka było wręcz idiotyczne. Wybiegł sam z auta, mierząc ze strzelby w liczną grupę policjantów... cud, że go nie zabili....
Film "tylko" niezły. Miał potencjał, który został totalnie zmarnowany. Szkoda. I rzeczywiście na plus warto zaznaczyć bardzo ładne zdjęcia.
Ciężko nie podbić głosu rozsądku. Jedynie krajobraz ratuje ten film, a zakończenie to jakieś nieporozumienie.
Zgadzam sie. Widzialem dwa wczesniejsze filmy Nicka Cave'a, jeden o wiezieniu, jak na pierwszy dobry, drugi (The Proposition) o Australii, genialny. Ale ten to jest zwykly na zaliczenie. Moze Clint Eastwood powinien sie brac za filmy oparte na faktach autentycznych, dziejace sie w Ameryce. Wyszlo nudno. Jedyne co mogloby ten film uratowac to pozbycie sie Shia LaBeouf. Kazdy film z tym aktorem wieje zimnym klockiem. On nie jest aktorem. Ma caly czas to samo przestraszone, niepewne spojerzenie przyklejone. No i Gary Oldman. Jest zawsze swietny, ale po co w takiej roli? Tam Hardy jest jedynym hardym i twardym, malomownym, niepokonanym.
3/10 i się zastanawiam czy nie za dużo, świetnie grał Guy, fajnie Gary, Tom Hardy nie pograł za wiele, a czuję, że ma potencjał, ale reżyser widział to inaczej. Shia zaczyna mi przypominać późnego Nicholasa Cage, który jedną miną lekko zatrwożoną (coś ala kac, ósma rano) potrafił przegrać 3/4 filmu. Uwielbiam kino gangsterskie i śledzę je od bardzo dawna, nawet te mniej znane produkcje, ten film to się nie umywa nawet do nich.
Na plus głoś Hardego, który jest dla mnie wielką zagadką i chyba dlatego ujechałem do końca. Wielki minus za debliną fabułę - w skrócie grupa wielu szeryfów i policjantów nie może znaleźć trzech gości wiedząc, gdzie mieszkają?
To miasteczko to chyba nie było wielkości Chicago, heloł?!
Gorzelnie mieli schowana gdzes na stawem w krzakach. Moglo ujść uwadze wielu. W domu trzybać gorzelnie nie było dobrym pomysłem, ale ich lokalizacja była świetna, dopóki młodszy pierodła dziwczynie chciał zaimponować. I w tym miejscu pojawił się krzyk, ryk raczej Jasona Clarke. Nie znam gościa, ale podoba mi się jego gra, jego ryk, jego picie, jego zwierzęcość. Hardy ma zwierzęcość bardziej uczesaną, jak naprzykład w Bronsonie. Teraz ma szance w Mad Maxie. Jeżeli nie podoła .... to nie będzie to dobra wiadomość.
masz rację.. nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać :) nie napracowali się nad nim ;)