Owszem, trylogia dolarowa jest nawet niezła ale "Garść dynamitu" jest dla mnie lepszym filmem. Po pierwsze to w dolarowych częściach denerwuje mnie zastygła twarz Clinta Estwooda. Nadużywają tego aktora w tych filmach. Twarz Jamesa Coburna nareszcie coś wyraża nie mówiąc już o Rodzie Steigerze. To naprawdę dobrze zagrane role. Po za tym film oprócz osobistych przeżyć głównych bohaterów osadzony jest na tle rewolucji meksykańskiej i porusza problem rewolucji jak chyba żaden inny film. Faktem jest, że o tym filmie długo nie mogłam zapomnieć podczas gdy części dolarowe odebrałam jak zwykłe westerny. Dobre, owszem ale nie tak poruszające jak "Garść dynamitu"