PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31924}

Garść dynamitu

Giù la testa
7,6 8 359
ocen
7,6 10 1 8359
7,0 5
ocen krytyków
Garść dynamitu
powrót do forum filmu Garść dynamitu


Niestety, potwierdziły się moje obawy odnośnie tego filmu. „Garść dynamitu” to najsłabszy obraz Leone. Owszem, wcale nie jest zły. Jest to film bardzo dobry, ale do poziomu innych dzieł Włocha, w tym przede wszystkim „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, zły, brzydki” czy „Pewnego razu na dzikim zachodzie” sporo jednak brakuje. Niby jest to zupełnie odrębne dzieło, ale jednak porównań z wymienionymi arcydziełami chyba nie da się uniknąć.
Leone opowiada historię rabusia Juana Mirandy i irlandzkiego terrorysty, speca od materiałów wybuchowych, Johna Mallory’ego, którzy dość przypadkowo stają się bohaterami rewolucji meksykańskiej, koncentrując się w głównej mierze na problemie i istocie rewolucji, którą bardzo dobitnie określił w kilku słowach Miranda. Trzeba od razu przyznać, że są to refleksje dość ciekawe. Jest to jednak też pierwszy film Leone, który w kilku momentach mnie nudził. Zabrakło trochę błyskotliwości i wizjonerstwa, charakterystycznych chociażby dla trylogii „dolara”. Ale by oddać cesarzowi, co cesarskie, przyznaję, że od czasu do czasu dochodził do głosu nadzwyczajny talent Włocha do tworzenia zapierającego dech w piersiach widowiska. Scena pierwsza, z Mirandą i jego bandą napadającą na dyliżans, spotkanie Mirandy z Mallory’m czy masakra rewolucjonistów to obrazy, które na długo pozostaną mi w pamięci. Już chociażby dla tych kilku scen warto „Garść dynamitu” obejrzeć.
Jeśli chodzi o aktorstwo, to zdecydowanie bardziej podobał mi się Rod Steiger. To właśnie jego Miranda przyciąga uwagę, posiada charyzmę bohaterów wcześniejszych spaghetti-westernów Leone, jest postacią znacznie ciekawszą niż Mallory w interpretacji Coburna. Ten ostatni niby nie zagrał źle, ale po tej klasy aktorze spodziewałem się jednak więcej.
Podsumowując: gdyby tego filmu nie nakręcił Leone, pewno inaczej bym o nim pisał i wyżej go cenił, jednak niesamowicie wysoki poziom wcześniejszych jego dzieł jest też - paradoksalnie - największym przekleństwem „Garści dynamitu”.

ocenił(a) film na 8
adam05

również dałem ocene 8/10 film bardzo dobry, ale nie tak jak dolarowa trylogia i "pewnego razu na dzikim zachodzie"

ocenił(a) film na 9
adam05

najsłabszy western Leone to jest My name is Nobady.

ocenił(a) film na 7
adam05

To najsłabszy western w dorobku Sergio Leone jaki widziałem, choć wciąż trzymający poziom.
Zaczyna się dość spokojnie, w duchu wcześniejszych spaghetti westernów, z czasem jednak film dryfuje w kierunku mocniejszego dramatu (z politycznym echem), co zdecydowanie wyróżnia go na tle reszty, stając się najbardziej "poważnym" filmem w dorobku Leone (kilka mocnych scen z rozstrzeliwaniem rewolucjonistów).

Dobre kino. Duck you sucker !!

Moja ocena - 7/10

Grifter

E tam, mnie osobiście bardzo się podobał. Doskonale pokazuje temat rewolucji i jest niebanalny - np giną w nim dzieci. Wiele jest niedopowiedzianych akcji, gdzie trzeba się domyślać, co zaszło. Muszę jednak przyznać, że czasem nudził i to pierwszy western Leone, który oglądałem w częściach. jak dla mnie powinien dostać 8,5/10 i nie mniej.

adam05

Zgadzam się. Trochę nierówny film moim zdaniem, niektóre sceny moim zdaniem przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe. Jest to western bardzo dobry i tak jak powiedziałeś, niektóre sceny to nadal dzieło godne mistrza. Sceny batalistyczne na wysokim poziomie, a te momenty wybuchów to mistrzostwo według mnie. Gdyby nakręcił ten film inny reżyser, no może poza Johnem Fordem i Samem Peckinpahem, to mogłoby to być wręcz jego dzieło życia. Ale dla Sergia Leone to dobry, może bardzo dobry film, ale jednak nic więcej.
Żeby nie było - film bardzo mi się podobał, wciąż było w nim to "coś", no i byli Steiger i Coburn, ale patrząc na nazwisko reżysera pozostaje jednak lekki niedosyt.

ocenił(a) film na 7
adam05

Lekki niedosyt po filmie jest, ponieważ film ten opowiada w sposób lekki o poważnych sprawach. Wpisuje się w konwencję kina przygodowego, ale zahacza o trudne i dołujące kwestie. To zestawienie właśnie najbardziej mi przeszkadzało. Z jednej strony absurdalna wręcz ucieczka głównych bohaterów sprzed plutonu egzekucyjnego i teksty w stylu "na ziemię, frajerze" a zaraz potem masowa egzekucja rewolucjonistów. Czy też brawurowa zasadzka na moście a chwilę później pokazanie masakry w jaskini. Te lżejsze sceny sprawiają, że trudno podchodzić do tego filmu poważnie, te cięższe z kolei szokują swoim okrucieństwem. Łączą się natomiast w obraz, który trudno odbierać jako realny zapis takich wydarzeń. Niemniej w filmie jest sporo ciekawych kwestii poruszonych.
Moim zdaniem dolarowa trylogia czy "Pewnego razu na dzikim zachodzie" są filmami lepszymi. "Pewnego razu na dzikim zachodzie" uważam zresztą za najlepszy film Sergio Leone. Jest on bardziej serio niż "Garść dynamitu".
Wracając do samej "Garści..." to początek niezwykle udany, później film momentami siada na mieliźnie, żeby wzbijać się raz po raz. Ogólne wrażenie pozostawia dobre, ale jednak lekko rozczarowuje.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones