Film jest blady, nadaje się najwyżej do tego, żeby puścić go w sobotę po kolacji w cyklu okruchy życia albo prawdziwe historie. Ogląda się to trochę jak film edukacyjny dla amerykańskich nastolatków, a samą realizację można ocenić nieco wyżej od reklamy szamponu do włosów (naprawdę sposób oświetlenia planów nasuwa skojarzenia z reklamą szamponu). Poszczególne nowele są krótkie, co nie jest wadą, jednak nie zgłębiają psychiki postaci stojących przed decyzją o dokonaniu aborcji, ani też żadnych innych bohaterów nowel. Postaci są jednowymiarowe, opowiadają się zawsze za jedną konkretną opcją. Ot, taka telewizyjna papka, produkt przedstawicieli opcji pro-choice (nie chodzi mi tutaj o prezentowanie swojej postawy w tej kwestii, a jedynie ocenę filmu), zrealizowana wg prostych schematów, która nie wnosi nic nowego do dyskursu. Film do bólu, strasznie "amerykański". Obejrzenie go wymagało niemałego poświęcenia i nie mam bynajmniej na myśli scen medycznych i drastycznych. Dwója.