I nie stało się nic - nie ma winnych, ktoś podpisał, ktoś sfingował proces. A 50 lat poźniej - nie chcemy o tym rozmawiać, bo to niepoprawne polityczne - domagać się sprawiedliwości. Zapominamy...Kiedyś chciano, abyśmy nie znali faktów, zapomnieli, wyparli się tej naszej polskości, teraz sami fundujemy sobie zbiorową amnezję. Przecież PRL nie był taki zły - puste półki, brak paszportów, ocenzurowane radio, książki i TV, to chcemy tylko zapamiętać, tylko to nam "wkodowano". Zapominamy o setkach osób, który terror komunistyczny pozbawił życia, próbował też godności. Ale nie udało się złamać i zastraszyć wszystkich, tak jak nie dało się złamać Generała Nila. Świetna, wyjątkowa kreacja Olgierda Łukaszewicza - bez wszechobecnego obecnie patosu lub zbędnej naiwnej czułostkowości jak u Wajdy w "Katyniu".
Ale kto dziś chce oglądać dobre kino, które niesie za sobą jakąś ważną treść? To chyba za trudny w odbiorze dla młodych widzów obraz - bez pościgów, strzelanek i wątku romansowego nie wybije się ponad amerykańską sieczkę. A i nakłady na reklamę zbyt niskie jak na dzisiejsze czasy.
Nie przejmuj się tym, że "dziś nikt nie chce oglądać dobrego kina". Jest cała masa takich, którzy takie kino chcą oglądać i oglądają. A najważniejsze, że ten film (i "Katyń", i "Śmierć rtm. Pileckiego", i "Golgota wrocławska") w ogóle powstał.
Wajda w wywiadzie promującym "Katyń" powiedział bardzo ważne zdanie: takie filmy są po to, byśmy na własne oczy zobaczyli, jak wyglądały tamte wydarzenia, bo gdy je zobaczymy, to to przeżycie stanie się częścią nas.
Jestem pewny, że ww. filmy już teraz zrobiły dużo dobrego w postrzeganiu polskiej historii przez wiele osób. Grunt, żebyśmy przestali się wstydzić, że jesteśmy Polakami.
Należę raczej do grona młodych odbiorców (bo mając 18 lat nie uważam się za dorosłą) i nie zgadzam się, że ten film do nas nie trafia, że jest za trudny w odbiorze. Oglądając go, miałam okazję uświadomić sobie, jak kiedyś było, otworzyć oczy na naszą polską, tragiczną przeszłość. Nie cierpię generalizacji typu: młody- nie zrozumie. Rozumiemy tak samo jak trzydziestolatek czy czterdziestolatek. Świat materializmu i strzelanek nie dotyczy tylko nas.
Cieszą takie wypowiedzi jak Twoja. Nie mogę tylko w pełni zgodzić się, że tak samo rozumiemy ten film. Rozumienie 40 i więcej latków jest inne. Głębsze i łatwiejsze, bo znają szarość tamtych czasów (jedni bardziej niż inni) z własnego życia. Przez to raczej jest nam łatwiej patrzeć na zdażenia jako na codzienność (podobną widzieliśmy). To dodatkowo bardziej poraża.
A na koniec: oby jak najwięcej takich filmów.