Właśnie wróciłem z seansu i wbiło mnie w ziemię. Przez pół godziny nie mogłem dojśc do siebie. Na "Katyniu" - ostatnia scena robi wrażenie i sala siedzi w skupieniu ale tutaj to masakra jest. Ostatnie 40 min. przesiedziałem z kilogramem gwoździ w gardle. A film zaczyna się tak niewinnie. Później emocje sięgają zenitu i nawet nie wiem jakimi środkami reżyser to uzyskał, że w końcówce jest emocjonalny rollercoster.

Genialna muzyka - zwłaszcza w końcówce potęguje wrażenia, podczas napisów to już jest wbijanie gwoździ od trumny prosto w mózg (trumny której nigdy nie było).

Film wcale nie stwarza wrażenia kameralnego - co świadczy o doskonałej pracy scenografów i kostiumologów, realia epoki - cymes, po prostu nie zwraca się uwagi na te rzeczy co świadczy o doskonale wykonanej pracy.

Brak akademizmu i sztuczności, co czasem jest zarzucane "Katyniowi" - po prostu doskonały film na światowym poziomie.

Ja wiedziałem, ze to będzie ciężki film - wcale nie miałem ochoty go oglądac (takiego filmu), poszedłem tak z "patryjotycznego obowiązku" - ale jak już atmosfera zaczęła gęstniec patrzyłem jak zahipnotyzowany.

Reżyser udowodnił, że jak się ma talent to można nawet bez kosmicznego budżetu.

Czekam na kolejne filmy historyczne - o Westerplatte, o Gdyni, mam nadzieję, że się nie zawiodę...

PS. Jak powiedział Generał "nie zawsze sprawiedliwośc zwycięża" - tak sobie tą scenę zestawiłem z informacją wczorajszą, że Cimoszek będzie nas reprezentował w UE na ważnym stanowisku - tak to jest "raz zwycięża dobro raz zło". Zło jakby częściej...