Obok wspaniałej roli Łukaszewicza, jego pełnej godności i naturalności postaci, najbardziej zapadła mi w pamięć osoba zeznającego Tadeusza Grzemielewskiego - dowódcy saperów AK (epizod genialnie zagrany przez Macieja Kozłowskiego).
Świetny też Adam Woronowicz - po roli bezwzględnego śledczego w "Golgocie wrocławskiej", tutaj kontynuuje prezentowanie osoby wewnętrznie sprzecznej, zdolnej do popełniania wbrew wciąż żywemu sumieniu najcięższych przestępstw w majestacie prawa.
No i Jacek Rozenek - kolejny raz bardzo przekonująco w roli ubeckiego zbrodniarza.
I rzecz niezwykle rzadka w polskim filmie: całkiem naturalnie zagrała ta dziewczynka rolę wnuczki generała. Może dlatego, że mało się odzywała?
Natomiast nie jestem pewien, czy obrońca Fieldorfa w rzeczywistości chciał go bronić. Bardziej realna jest postawa "obrońców" przedstawionych w "Śmierci rotmistrza Pileckiego".
Filmowy "Bór" Komorowski faktycznie, mówił takim trochę "niedopasowanym" cienkim głosikiem, ale za to był z wyglądu podobny do oryginału. Filmowego Bieruta byłem bardzo ciekaw, i nawet że przekonał mnie. Uznałem za prawdopodobny dziwny akcent, z jakim aktor wypowiadał swoje kwestie.
I jeszcze szczegół w potwornej scenie torturowania więźnia: w chwili gdy śledczy przeprowadza krótką rozmowę z przesłuchiwanym, aktor grający kata świetnie, naturalnie i całkowicie obojętnie ociera pot z czoła, przystawia taboret, bierze obcęgi... W sumie ten aktor w tak króciutkiej scenie wypadł bardziej przekonująco, niż enkawudziści przy egzekucji generała w "Katyniu" (bo później w lesie tak bardzo sztucznie nie starają się o "anonimowość" twarzy).
Epizod Kozłowskiego doskonały. Ja dziwię się że aktor który zawsze tak dobrze wypada w rolach epizodycznych i drugoplanowych nie dostaje szansy zagrania głównej roli. Swietna była tez Alicja Jachiewicz w roli żony Fieldorfa. W ogóle prawie cała obsada była świetnie dobrana. Osobiście nie spodobały mi się tylko kreacje Bieruta i Komorowskiego.