Postać brana pod lupę i jego historia przecież zupełnie tego nie wymagała. Niepotrzebne było kompletnie dodatkowe dosładzanie i mitologizowanie. Ok, rozumiem - chciano dokopać się do łepetyn młodych ludzi, no ale ta aura mitu może wbrew pozorom często temu przeszkodzić.
Generalnie to co bezbłędnie udało się Bugajskiemu w genialnym "Przesłuchaniu", to zawiodło w "Generał Nil", a więc ucieczka przed patosem i unikania pułapek taniego grania na emocjach.
Wielka szkoda tym bardziej, że nie ma wcale (niestety!) zbyt wiele tego typu filmów. Takich przecież materiałów nam historia dostarczyła, że co roku na tuzin filmów by starczyło...
No ale cóż, jak się nie ma co się lubi...
Generał Nil nie jest złym filmem. Jest poprawnie zrealizowanym i zagranym. Jak na standardy ostatnich lat polskiej kinematografii to wyróżnia się nawet in plus.
Boli mnie jednak niewykorzystanie potencjału...
6/10 (z plusem)
To nakręć film o takich wydarzeniach, bez tego jak twierdzisz, patosu. Zimnym okiem sceny przesłuchań, uwięzień, rewizji. Tak żeby przypadkiem czerwonych nie urazić, bo to jeszcze żyje któryś z tych twardzieli co zboksował córkę Nila. Realizm, realizm, realizm.....a nie jakiś źle kojarzący się patos.
A własnie, że srednio zimnym okiem. Np - specjalne potrącenie nogą jakis tam klocków dziewczynki. Przesłuchania - o niebo lepiej w "Przesłuchaniu" nakręcone. Liczne męczeńskie sceny. Niezwykłe poswięcenie się w celu radowania chłopaka w pociągu z syberii.
Rosjanie i ubecy - stroją "parszywe miny". Fieldorf - wyniosłe spojrzenia.
Powtarzam - Fieldorf nie wymagał dosładzań dodatkowych.
PS
I nie chodzi mi o nie urażanie czerwonych. Po prostu - jesli oglądam film historyczny albo biograficzny to oczekuje 100% zimnej, bezemocjonalnej obiektywnosci.
Już jak sobie wolisz, dla mnie to perła ostatnich lat w tym syfie pseudohistorycznym. Niedługo będzie tylko o kilku pryszczatych trockistach i innych solidaruchach, jako o prawdziwych "opozycjonistach". Przesłuchanie też jest dobre, ale trudniej chyba nakręcić o prawdziwej postaci, jeszcze tak zasłużonej. Dobrze, że przynajmniej jakaś sensowniejsza krytyka, niż to co wypisywał nieobecny na szczęście już JAUFF.
Ps. Zimnie bezemocjonalnie obiektywny był Różański. I to też jeden z przyczynków do teorii o doskonałości tego filmu.