... nie podobało mi się. I nie jest to kwestia samej historii czy nawet gry aktorskiej. Poszłam na film dowiedzieć się czegoś o "zapomnianym bohaterze" - dostałam ociekający krwią obraz PRL-u. Trochę za mało. Dużo za mało.
Uff... Już myślałam, że sama jestem i zaczynałam się z tym czuć trochę nieswojo ;)
Film był świetny wizualnie - zdjęcia, kostiumy, scenografia - mistrzowskie. Aktorstwo na przyzwoitym poziomie, muzyka ujdzie w tłoku.
Ale W OGÓLE nie zaangażował mnie ten film emocjonalnie. Nie znaczy to że brak mi wrażliwości. On był po prosu nieszczery i maksymalnie naciągany. Dużo uczuć, łez, krzyków, refleksji, decyzji itp. na ekranie było, ale wszystko to... takie puste. Może zraził mnie koszmarnie sztuczny i stereotypowy podział: o, ci są dobrzy, bez skazy na charakterze i nic tylko ich na ołtarze wynieść. A ci są źli, przeklnąć ich na wieki i na wieczne potępienie skazać. Ten końcowy komentarz, że winni tej zbrodni nigdy nie zostali skazani... Trochę obiektywizmu by nie zaszkodziło twórcom. Tymczasem mamy tutaj tani, nachalny wręcz, typowo polski patriotyzm.
Ogólnie nic nadzwyczajnego.
Mówisz tak jak Cię komunisci wychowali. Bolszewikom o to chodziło, aby
Polacy nie mieli bohaterów, nie mieli swojej historii. Chcieli zabić w
Polakach dumę.
Może to dla Ciebie niepojęte, ale i wtedy i teraz istnieją ludzie prawi
honorowi, z których należy brac przykład. Żałuję że na takich nie trafiłaś.
Bohaterstwo to jedna rzecz, a człowieczenstwo druga. Nie odmawiam Fieldorfowi tego, że był odważnym i honorowym patriotą. Ale był także człowiekiem i jako taki miał swoje wady, słabe strony, takie zwykłe, powszednie. Zapewnie kiedyś okłamał żonę, uderzył wnuczkę, pokłócił się z przyjacielem, stchórzył w jakiejś akcji itd. A w filmie mamy anioła z aureolą nad piękną, dumną głową. I to mnie zraziło.
o RLY?! o jakim obiektywizmie mowisz? o tym ze zostali skazani? moze masz na mysli pewna panie sedzine rozdajaca wyroki smierci jak reklamowki ktora w dobrobycie dozyla w anglii?
Chociażby ta panią. Ocenianie jej wartości i tego, jakim była człowiekiem (według twórców filmu nawet nie człowiekiem, po prostu złem wielonym) przez pryzmat kilku procesów sądowych jakie prowadziła jest napawdę dość niepoważne i niedojrzałe.
Negatywna ocena kogoś, kto bez skrupułów wydawał wyroki śmierci na niewinnych ludzi (w dodatku bohaterów) jest dla ciebie niepoważna???
"Ocenianie jej wartości i tego, jakim była człowiekiem przez pryzmat kilku procesów sądowych, jakie prowadziła jest naprawdę dość niepoważne i niedojrzałe"
A za przeproszeniem, przez jaki k****wa inny pryzmat mamy ja oceniać?! Skazywanie niewinnych ludzi na śmierć gdyż mogą być przeszkodą przy wprowadzaniu nowego obłąkanego zbrodniczego systemu NIEPODWAŻALNIE I NA ZAWSZE DYSKWALIFIKUJE KAŻDEGO JAKO CZŁOWIEKA. Bez względu na to czy w wolnych chwilach karmi ptaszki, sadzi kwiatki czy robi zakupy dla sąsiadki. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby zrównoważyć odebranie komuś życia.
A to już kwestia światopoglądu, ideologii, wrażliwości sumienia, wyznawanych wartości itp. Rozumiem, że wiele osób widzi to tak jak ty. I chyba tak się to widzieć powinno.
Nie bronię tej kobiety, nie staję po jej stronie. Nie znam jej, nie wiem kim była, ani jak żyła. Zobaczyłam ją potępioną przez twórców filmu tylko dlatego że stała po stronie przeciwnej do bohatera i naszego kraju i to mnie zabolało.
Nie wierzę w to co piszesz! Czy ty w ogóle wierzysz w jakieś wartości? "zobaczyłam ją potępioną bo stała po stronie przeciwnej do bohatera i naszego kraju i to mnie zabolało" ONA BYŁĄ PIER*** STALINOWSKIM OPRAWCĄ!! Jakby źle przedstawili komendanta obozu w Auschwitz to też by cię zabolało?? Vlad "palownik" Drakula który nabił na pale kilkadziesiąt tysięcy kobiet i dzieci też był k!@#!@# dla ciebie sympatyczny?? Wypowiadasz się jakby wychowywali cię satanistyczno-neopogańscy oprawcy małych szczeniaczków. Poczytaj trochę o NKWD i tym czym był stalinowski terror bo chyba do ciebie nie docierają pewne oczywiste rzeczy
Ci sędziowie wydawali i po 100 takich wyroków śmierci - i nie oszukujmy się, to nie była żadna realizacja norm prawnych, tylko chłodno skalkulowane morderstwa - ci ludzie byli MORDERCAMI - takimi samymi jak Hitler czy Himmler, którzy osobiście nie splamili sobie rąk krwią ale użyli do tego współtworzonego przez siebie systemu.
Ludzie są różni - przez osobowośc, odmienne doświadczenia i 100 tys. innych rzeczy - mnie na przykład film emocjonalnie zmiażdżył - ostatnie 40 minut co do sekundy siedziałem z kilogramem gwoździ w gardle i zahipnotyzowany obrazem - na na zdecydowaną większośc ludzi ten film tak działał, czyli reżyserowi udało się osiągnąc pozytywny efekt = dobrze wykonana robota.
Chodzą pogłoski jakoby Generał Nil po jednej akcji zalał sie w sztok, puścił pawia zasnął pod drzewem. Gdyby ta scena została umieszczona w filmie, stałby się on bardziej "obiektywny"?
Obiektywny? Być może. Ale na pewno bardziej prawdziwy.
I scena, niekoniecznie taka, po prostu jakaś odbiegająca od wizerunku nieskazitelnej świętości bohatera, dobrze by w tym filmie zrobiła.
Ja nie rozumiem zarzutu, czy jakiś skandalik ma rozstrzygac o prawdziwości historii?
Przecież film jest do bólu prostolinijny, pozbawiony patosu (co bardzo mi się podoba), i pokazuje podstarzałego dowódcę, z silną osobowością, który w pewnym sensie godzi się z losem a raczej zastanymi warunkami (w czym jest bardzo racjonalny), i chce tylko sobie strugac mebelki, ale zbrodnicza machina nie daje mu spokoju. Ta machina jest tak absurdalna, że nie trzeba było nawet specjalnie kreowac Nila na wielkiego bohatera, żeby na jej tle za takiego mógł uchodzic.
Jest pokazany jako człowiek, z żoną mu się nie układa, to wszystko nie jest takie proste...
Trudno przyjąc do wiadomości, że po prostu kiedyś reprezentanci naszych elit (zwłaszcza przedwojenni oficerowie wojska) byli honorowi, dumni i nieposzlakowani w życiu zawodowym jak i osobistym?
Właśnie takich komuna starała się w pierwszej kolejności wyłapac i wykończyc.
COSIK O NILU
Ten cały Michał to może byc postac fikcyjna. Podkreśla charakter Nila, który w więzeniu opiekował się innymi więźniami i dzielił z nimi paczkami - nawet dzielono się z niemieckim generałem.
Ciekawostki:
1. Wg oficjalnych danych wyrok wykonano 24 lutego 1953 przez powieszenie [4,15, 26]. Istnieją poszlaki, oparte na późniejszych przekazach wśród więźniów w więzieniu mokotowskim, które potem dotarły do rodziny Fieldorfów, że Generał przed śmiercią "był zmuszony do wysłuchania wyroku na klęczkach, a gdy odmówił, skatowano go i powieszono martwego" [15]. Nadzorujący egzekucje prokurator Witold Gatner zaprzeczył temu w 1990 r. przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich (sic!), twierdząc, że skazany wysłuchał wyroku stojąc, "można powiedzieć, że godnie [...] w postawie na baczność" [16]. Gatner, mieszkający w 1990 r. w Warszawie i zatrudniony w firmie Agros, nie został jednak poddany rygorystycznemu przesłuchaniu prawnemu. [17,18]
2. Rabin Chaim Lichtszajn również i wcześniej, do współwięźniów w więzieniu mokotowskim, wyrażał się o Generale z wielkim szacunkiem i pietyzmem [10]. Pewnego dnia, gen. Fieldorf ocalił mu w celi życie, kiedy inny więzień, po torturach, chciał zabić rabina pokrywą kibla.
3. Pani Janina Fieldorfowa w swoich notatkach zapisała relację Apoloniusza Zawilskiego:
"Jak wszyscy, którzy zetknęli się z Emilem, jest pełen podziwu. Miał ogromny wpływ na współwięźniów, zwłaszcza na młodych, garnęli się do niego. Opowiadał o jego niezłomnej postawie wobec oprawców. Okazuje się, że, jak twierdzi pan Zawilski, Emil miał podpisać podanie o ułaskawienie, wtedy zachowałby życie. Nie chciał się zgodzić, 'Ja miałbym prosić o ułaskawienie, ja miałbym się poczuwać do winy, nie nigdy'. Pan Zawilski mówił, że jego w końcu prosili, błagali niemal, żeby podpisał, ale na próżno. No tak, to jest cały Emil. Pan Zawilski mówił, że był pełen podziwu, ale 'że też pan generał nie pomyślał o żonie i dzieciach'. Cóż musiałam przyznać się, że moja osoba mało znaczyła, jeśli w grę wchodziły sprawy wyższe, a już tym bardziej sprawy honoru".
4. Z gen. Fieldorfem, w celi nr 24, siedzieli m.in. gen. SS Sporenberg i płk Wenzel z Wehrmachtu. Wspomina o tym Apoloniusz Zawilski, opisując spotkania przy stole więziennym generała SS i generała Armii Krajowej, szefa dywersji. [cyt. w 14]. Było to ze strony UB niewątpliwie celowe upokarzanie gen. "Nila".
5. Płk Zygmunt Janke wspominał, że von Sporenberg należał nawet do "komuny" grupy więźniów w celi śmierci nr 24 ("kaesowej" – od KS – kara śmierci), do której również należał on sam, a której przewodził gen. Fieldorf. Płk Janke napisał: "Uświadomiłem sobie, że jest to cela śmierci, próg do wieczności. Mogły tu rządzić inne, wyższe prawa, które pozwalały siedzieć przy jednym stole generałowi AK z generałem SS." [19a]. Janke twierdził jednak, iż von Sporenberg nie otrzymywał żadnych paczek, dzielono się więc z nim paczkami pozostałych członków komuny. Swoje wspomnienie zakończył zdaniem: Wykonano wyrok na Chajęckim i von Sporenbergu, rozstrzelano majora Świdra i Tadzia Dziąsko, zginął gen. Emil Fieldorf – jeden z najwspanialszych ludzi, jakich dane mi było w życiu spotkać."
6. Jeszcze przed wyrokiem śmierci na gen. Fieldorfa, Aldona Kojałłowiczowa napisała dość oględny list do Dr. Rubinowa, Prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie prosząc go: "przez wzgląd na niepodszlakowane imię brata mojego nieodżałowanej pamięci Feliksa Dzierżyńskiego" o "osobiste zainteresowanie się tą sprawą i po zapoznaniu się z nią o wyrażenie swojego poglądu co do zasadności stawianych zarzutów." 20 lutego 1952. Rubinow odpowiedział jej, że sprawa Fieldorfa nie wpłynęła do Sądu Wojewódzkiego ani też do sądów powiatowych podległego mu okręgu [20]. Po skazującym wyroku Sądu Najwyższego, Janina Fieldorfowa po porozumieniu z adwokatem Maślanką, znowu napisała list do p. Kojałłowiczowej błagając ją o ponowną interwencję. (Drugim mężem córki Fieldorfów, Krystyny, był siostrzeniec Kojałłowiczowej, Ney).
7. Epizod wybicia Generałowi zębów przez Niemców jest niewyjaśniony. Generał nie był nigdy w rękach niemieckich. Generał miewał jednak w sowieckim łagrze poważne scysje z niemieckimi więźniami funkcyjnymi na tle złego traktowania przez nich polskich więźniów.
8. Pani Janina Fieldofowa zapisała:
Na ostatnią rozprawę [apelacyjną, przed Sądem Najwyższym], dnia 20 października 1952 r., dopuszczono mnie. Był też adwokat Maślanko. Jego rola jako obrońcy polegała na tym, że za każdym razem prosił o odroczenie. Raz tylko przyszedł na krótko do Emila, do więzienia. Nie mogłam zrozumieć, że on tak postępował, ale okazało się, że wiedział co robi i gdyby raz jeszcze udało mu się odroczyć, Emil by pewnie ocalał. 5 marca 1953 r. Stalin przeniósł się na samo dno piekła i wkrótce nastąpiła odwilż. Wielu AKowców opuściło więzienia. Prócz Emila...".