To przykład jak nie należy robić filmów ważnych.
Reżyser pomysł widać miał, ale był on zwyczajnie do dupy. Szybkie ujęcia, przeplatanie archiwalnych nagrań, nawet 3(!) sceny na jednym ekranie miały chyba nadać tempa akcji. Ja miałem tylko mętlik w głowie. Być może film spodoba się historykom zgłębiającym ten incydent, ale obawiam się, że zwykłemu widzowi nie przybliży to tamtych wydarzeń.
Wypadek w Giblartarze wydaje mi się na tyl ważny dla Polaków, że wymaga znacznie więcej poświęcenia od twórcy.
No i ta fatalna ścieżka dźwiękowa.
W dzialogi trzeba się mocno wsłuchiwać.
Całość mocno męcząca.