O Matko Boska Amerykańska – co to jest??
W pierwszych chwilach zastanawiałem się, czy przypadkiem nie dostałem czymś ciężkim w głowę i nie mam przez to kłopotów ze wzrokiem. Gdy stwierdzałem, że guzów brak i, że z moimi oczami w porządku mogłem tylko wybuchnąć śmiechem. A jest z czego...
Już w pierwszych scenach istna sraczka panów kamerzysty i montażysty – ujęcia atakują co kilka sekund z różnych kątów, montaż skacze pokazując a to twarze żołnierzy, a to elementy otoczenia, nagle jakieś zbliżenie kamery na szyję żołnierza, jego twarz, po czym wskakuje podzielony obraz (przedstawiający postaci, które są oddalone od siebie o kilka kroków, sic!). Ale to tylko zaprawka do przeplatania tego wszystkiego archiwalnymi, czarnobiałymi zdjęciami. Nic nie znaczące retrospekcje potęgujące cały ten chaos puszczam już w niepamięć.
To największa padaczka made in Poland tego roku. Polecam kinowym masochistom, odradzam każdemu innemu…
Moja ocena - 1/10