To, co wielu widzów (sądząc po opiniach na Filmwebie i innych forach dyskusyjnych, dla większości) nudzi i odrzuca: brak akcji, anonimowość bohaterów (o których nie wiemy absolutnie nic, ich dialogi w żaden sposób nie mówią o ich życiu i przeszłości), długie ujęcia - uważam za zalety "Gerry'ego". Ten film nie ma na celu zaskakiwać zwrotami akcji, zabójczym tempem; to obraz do oglądania w ciszy. Pierwszy film z "trylogii zapowiedzianej śmierci" Van Santa jest minimalistycznym arcydziełem, po obejrzeniu którego trudno się otrząsnąć. Kolejny film cyklu - "Słoń" - jest chyba jeszcze lepszy. Z niecierpliwością czekam na premierę "Last Days", ostatniego ogniwa trylogii.