po pierwsze... powalające efekty przyciemnienia, które są powalające tylko dla twórców, żeby mieli mniej roboty.
po drugie... fabuła która zapewne została napisana na jednej owłosionej nodze drwalki, która akurat poszła na stronę.
po trzecie... te kur***sko zajebiste lokacje. Klasztor bezwzględnych mnichów, którzy mieli zapewne sprawiać wrażenie jakieś elitarnej jednostki, tak na prawdę nic o nich nie wiemy i do jakże kiepskiej fabuły, także nic szczególnego nie wnoszą. No i ta mhroczna lokacja na końcu z "mhroczną wymyślną nazwą od której się tak żal robi kto takie durne nazwy wymyśla".
Ogólnie musiałbym być bardzo odmóżdżony, zjarany albo schlany żeby zachwycać się tym filmem. W stanie trzeźwym film wywoływał we mnie prędzej poczucie zażenowania swoją prostotą, prostoliniowością, słabą grą aktorską jak i uśmiech w scenie walki z "tym złym" na masce samochodu jak to się szarpali przez 15 minut po czym główny bohater powalił go morderczym spojrzeniem; GH stawiający swój motor na stópce - EPIC xD.
Typowy gniot nastawiony tylko i wyłącznie na akcję.